Strony

czwartek, 23 stycznia 2014

Iron Man: Pięć Koszmarów

"Iron Man: Pięć Koszmarów" to kolejny po "Extremis" tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela poświęcony alter ego Tony'ego Starka. Jak wspominałem przy okazji recenzowania tamtego komiksu nie jestem fanem ani znawcą postaci Iron Mana. Ale "Pięć Koszmarów" podobnie jak "Extremis" prezentuje pierwsze numery nowej serii, w tym przypadku "The Invincible Iron Man" vol. 5, liczyłem więc na przystępną historię niewymagającą zbyt dużej znajomości mitologii blaszaka. Dodatkową zachętą był autor rysunków - Salvador Larroca, którego pracami podobnie jak Adiego Granova, odpowiedzialnego za graficzną stronę "Extremis", zachwycałem się już od lat. Jakby tego było mało "The Invincible Iron Man" vol. 5 w 2009 roku otrzymał Nagrodę Eisnera dla najlepszej nowej serii. Zapowiadało się nieźle.

Szybko okazało się, że Fraction w swojej fabule w istotny sposób nawiązuje do historii postaci, antagonistą Iron Mana czyniąc Ezekiela Stane'a, syna Obediaha Stane'a, który w przeszłości mocno namieszał w życiu Starka, między innymi przejmując jego firmę i walcząc z Iron Manem jako Iron Monger. Na szczęście nieznajomość starych przygód Opancerzonego Mściciela nie będzie przeszkodą w zrozumieniu "Pięciu Koszmarów". Zadbali o to zarówno Fraction wspominając pokrótce o tych wydarzeniach, jak i Hachette zamieszczając we wprowadzeniu streszczenie najważniejszych faktów. Ezekiel chce pomścić ojca (Obediah popełnił samobójstwo, po tym jak Stark go pokonał) i w tym celu, przy pomocy biotechnologii dokonuje ulepszeń swojego ciała, które pozwalają mu stać się przeciwnikiem godnym Iron Mana. Choć jego główną bronią przez większość historii są zamachy terrorystyczne realizowane przy pomocy skradzionej Starkowi technologii. To oczywiście musi spotkać się z reakcją Iron Mana, no i się spotyka.

Rysunki Larroci, zgodnie z oczekiwaniami, nie schodzą poniżej dobrego poziomu, choć jego najlepszym okresem były niewątpliwie lata 2001-2003, kiedy wspólnie z Chrisem Claremontem tworzył "X-treme X-Men". Niemniej jednak w przypadku przygód Iron Mana jest bardzo przyzwoicie. Nie ma mowy o żadnym "łał", jest za to solidna rzemieślnicza robota. Dopracowane tła, poprawna anatomia, rozróżnialne postacie, posługujące się mimiką twarzy. Słowem wszystko czego wymagam od realistycznych rysunków. Do tego Tony Stark w scenach reminiscencji wygląda widocznie młodziej niż w pozostałych, co dodaje komiksowi autentyczności, rzecz wydawałoby się oczywista, ale nie zawsze jest regułą u amerykańskich rysowników, więc tym bardziej zasługuje na pochwałę.
 
Dodatkowo na plus zaliczam zastosowane przez Salvadora "filmowe" przechodzenie kadrów, chociaż mogło to być pomysłem scenarzysty a nie jego.



Od strony scenariusza jest niestety znacznie gorzej. Po pierwsze, pomijając fakt powiązań głównego przeciwnika z przeszłością Starka, "Pięć koszmarów" trochę za bardzo przypomina "Extremis", które ukazało się w Stanach tylko trzy lata wcześniej. Znowu mamy superpotężnego wroga, używającego technologii podobnej do Iron Mana. Wroga, który podobnie jak tamten nie cofnie się przed zabijaniem postronnych ludzi. I podobnie jak w przypadku Mallena, tak i w przypadku Ezekiela Stane'a, Iron Man będzie zmuszony wybierać między zabiciem złoczyńcy, a pozwoleniem mu dalej zabijać, co jest o tyle głupie, że na samym początku "Pięciu koszmarów" Iron Man bez skrupułów i bez wahania wyrzuca MODOGa na orbitę ziemską. Jednak brak oryginalności nie jest najgorszy, bo w komiksie superbohaterskim o naprawdę nowy pomysł jest coraz trudniej. To co się jednak liczy to postacie (zwłaszcza villian - ang. złoczyńca), sposób prowadzenia historii i różne smaczki i szczególiki.

Niestety Stane jest nudny jak flaki z olejem i źle rozpisany. Jak rozumiem zamysłem autora było przeciwstawienie sobie z jednej strony anarchizującego terrorysty, atakującego werbalnie i fizycznie kapitalizm i kapitalistów z Tonym Starkiem na czele, a z drugiej bogatego przemysłowca odzianego w lśniącą zbroję superbohatera. Tyle, że po pierwsze Stane nie prezentuje żadnego konkretnego, sensownego programu ani nawet krytyki w stosunku do Starka i jemu podobnych, a posługuje się tylko ogólnikami i frazesami.

Po drugie Stane korzysta w swojej walce ze Starkiem ze swoistej terrorystycznej międzynarodówki składającej się z terrorystów baskijskich, kaszmirskich i innych "porąbanych separatystów", "a nawet komunistów z Peru" (pewnie ze Świetlistego Szlaku), co jest zupełnie nielogiczne, bo z jakiego niby powodu Ci wszyscy ludzie mieliby mu pomagać? Z nienawiści do Starka (tak Fraction to tłumaczy, wkładając to w usta Ezekiela)? Wolne żarty! Nie ma żadnego powodu, żeby tacy ludzie nienawidzili amerykańskiego przemysłowca (może za wyjątkiem komunistów), a poza tym wszyscy oni mają swoje własne pola bitew.

A po trzecie Stark w niczym nie przypomina krwiożerczego kapitalisty. Wręcz przeciwnie, robi co może żeby wspomóc ludzkość swoimi wynalazkami, co Fraction wbija nam do głowy łopatą w dodanej na siłę scenie z firmą produkującą napój orzeźwiający (odpowiednik Coca Coli) przejętą przez Tony'ego tylko po to żeby wykorzystać ich sieć dystrybucyjną do rozprowadzenia szczepionek przeciwko retrowirusom w krajach Trzeciego Świata. Oczywiście pracownicy Stark Industries są zapatrzeni w Tony'ego i ślepo oddani firmie, że nawet bomby podkładane pod siedziby spółki nie powstrzymają ich od przyjścia do pracy. Tony Stark - zbawca świata i mesjasz. Tak, jasne...

Jednym słowem wszystko to niezdarne i niepoważne, wręcz amatorskie. Naprawdę nie rozumiem za co ta seria dostała Eisnera. Czyżby dalsze numery były tak zachwycające?

I co tu w ogóle robią te Evangeliony?

Pokrótce, "Iron Man: Pięć Koszmarów" to słaby średniak, ale mimo wszystkich powyższych słów krytyki, da się go przeczytać, ale komiks zawdzięcza to głównie rysunkom, które stoją na dobrym, wysokim poziomie i podciągają całość, pozwalając przymknąć oko na niedoskonałości fabuły.

Ocena:5/10


PS Najprawdopodobniej mamy już za soba wszystkie tomy Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela z Iron Manem w roli głównej. W sumie ukazały się trzy, o wszystkich pisałem na łamach tego bloga i nadal uważam wystawione im noty za adekwatne, więc to chyba dobre miejsce, żeby je zestawić w kolejności od najlepszego to najgorszego (moim zdaniem), czyli tak:
- "Iron Man: Extremis" (7/10),
- "Iron Man: Pięć Koszmarów" (5/10),
- "Iron Man: Demon w butelce" (4/10).

Tytuł: Iron Man: Pięć koszmarów
Tytuł oryginalny: Iron Man: The Five Nightmares
Scenariusz: Matt Fraction
Rysunki: Salvador Larroca
Kolory: Frank D'Armata, Stephane Peru
Okładka: Joe Quesada
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Oryginalne zeszyty: The Invincible Iron Man Vol. 5 #1-7
Wydawnictwo: Hachette
Cena: 39,99 zł

8 komentarzy:

  1. Tak w jednej kwestii technicznej jeśli można. Moim zdaniem lepiej się czyta tekst jak jest podzielony. Ten jeden akapit w tej recenzji ciężko przebrnąć, bo jest za dużo linijek bez wytchnienia.Ja przynajmniej tak mam, że w pewnym momencie całość zaczyna mi się zlewać i cieżko mi odczytać. Może to kwestia tego, że w ogóle nie przepadam za czytaniem "na necie", ale warto przemyśleć sprawę ;)

    Co do recenzji nie wypowiem się, bo nie czytałem komiksu heh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uwagę. Staram się zawsze rozdzielać tekst na akapity, ale w tym przypadku trochę się zagapiłem. Już poprawione. Mam nadzieję, że poprawi odbiór.

      Usuń
  2. Hej,

    czemu usunąłeś recenzję "Romowe"? Wyświetliło mi w blogerze, po czym wyskoczyła informacja, że strona nie istnieje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, usunąłem, bo to pomyłka była, tzn. jeszcze niegotowy post przypadkiem się opublikował. Ale na dniach powinien być skończony.

      Tak czy siak punkt za czujność!

      Usuń
  3. Serio? 5 koszmarów jest wg cb lepsze od demona w butelce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio, ale tylko trochę i tylko dlatego, że lubię Larrocę a rysunki w "Demonie" mnie nie zachwyciły. Poza tym oba są kiepskie.

      Usuń
  4. Hmm a czy jeśli uznamy, że Ci wszyscy terroryści z całego świata mieli powód by pomagać Ezekeliowi, to czy wartość komiksu będzie większa? W sensie prowadzenia fabuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli był na to jakiś powód to scenariusz byłby nieco bardziej sensowny. W tym jednym aspekcie. Ale nie stał by się nagle super, bo luk było więcej. Pewnie nie wszystkie zresztą wymieniłem, nie jestem teraz pewien, bo minęło trochę czasu odkąd czytałem ten komiks i odkąd o nim pisałem.

      Usuń