Strony

niedziela, 3 marca 2013

Iron Man: Extremis

Planowałem, że pierwszym zrecenzowanym komiksem na tym blogu będzie Uncanny X-Men Dark Phoenix  Saga, wydany właśnie w ramach kolekcji Hachette jako Mroczna Phoenix (swoja drogą cieszę się, że tak przetłumaczyli tytuł, a nie na przykład Mroczny Feniks), ale chcę go przeczytać jednym ciągiem, na spokojnie i w dobrym nastroju, a nie miałem na to ostatnio odpowiednich warunków. Dlatego zacznę od wydanego wcześniej w ramach tej samej serii komiksu Iron Man Extremis.

Do postaci Iron Mana, miałem do tej pory stosunek neutralny. Nie kocham. Nie nienawidzę. Nie znam zbyt dobrze. Wiedziałem jednak, że Extremis otwiera nową serię i stanowi swoisty reboot dla tej postaci napisany przez weterana komiksu Warrena Ellisa. To zapowiadało przyzwoitą lekturę, tym bardziej, że Ellis ze swoim zamiłowaniem do technologii wydawał się idealnie pasować na scenarzystę przygód Tony'ego Starka. Dodatkowo kilka lat temu miałem okazję przejrzeć jeden ze środkowych numerów tej historii i strona wizualna dosłownie powaliła mnie na kolana. Od tego czasu nazwisko Granova zapadło mi w pamięci i wypatrywałem innych komiksów z jego rysunkami, niestety bez większych sukcesów (najczęściej był tylko autorem okładek). Samo Extremis również planowałem, po tych krótkich doświadczeniach, kupić, ale jak już wspomniałem Iron Man nie był nigdy moim faworytem i zawsze było coś pilniejszego na liście "musiszmieć". Dlatego kiedy dowiedziałem się, że będzie wydany po polsku wydało się to dobrą okazję, żeby w końcu nadrobić tę zaległość.



Pierwszą rzeczą, jaka zwróciła moją uwagę była jakość wydania (był to pierwszy tom kolekcji Hachette, jaki miałem w rękach - poprzednie były już na półce w wydaniach anglojęzycznych). Obcowanie z tak porządnie i elegancko wydanym komiksem Marvela w ojczystym języku było dla mnie nowym i bardzo przyjemnym doświadczeniem (Muchy nie kupowałem z tych samych powodów, dla których odpuściłem sobie dwa pierwsze tomy Hachette). Zdecydowanie wolę wydania w twardych oprawach i w przeciwieństwie do niektórych czytelników wypowiadających się na polskich forach komiksowych nie tęsknię za komiksami wydawanymi jak TM-Semic w latach 90-tych czy Marvel w latach 80-tych i wcześniej, dlatego za ten element duży plus.

Jak już wspomniałem na wstępie, po Ellisie spodziewałem się dobrej roboty i nie zawiodłem się, nawet jeśli w tym przypadku była to robota rzemieślnicza. Bo Extremis jest właśnie taką rzemieślniczą robotą,  dobrze napisanym akcyjniakiem, z niezłymi dialogami, ale nie żadnym dziełem wybitnym. I żeby było jasne nie czynię z tego zarzutu, bo w swojej klasie jest to dobry produkt, mówię tylko czym nie jest. Extremis ma wszystko co powinna mieć dobra historia o superbohaterach: wiarygodnego i dobrze zarysowanego przeciwnika (niejaki Mallen), wciągającą fabułę, piękną kobietę, kilka dramatycznych momentów, i zaskakujących zwrotów akcji (a przynajmniej jeden trochę zaskakujący) i oczywiście bohatera, na dodatek w lśniącej zbroi, choć nie tak nieskazitelnego jak sama zbroja. Do tego dobre dialogi, niektóre niezwiązane z główną osią fabuły, ale dodające smaczków historii, np. rozmowa Tony'ego z Johnem Pillingerem (wzorowanym na australijskim dokumentaliście Johnie Pilgerze), który próbuje przyprzeć go do muru niewygodnymi pytaniami czy Mallena z przypadkowo spotkaną dziewczyną, która okazuje sie podobnie jak on nie lubić Stanów Zjednoczonych, jednak z zupełnie innych pozycji. Na plus trzeba też zaliczyć Ellisowi opowiedzenie na nowo historii powstania Iron Mana, która spodobała się na tyle, że została zaadaptowana w filmowej wersji przygód blaszaka. Po stronie minusów przychodzą mi do głowy dwa elementy. [UWAGA SPOILER] Po pierwsze: mało wiarygodna była dla mnie decyzja Tony'ego o zaaplikowaniu sobie extremis. Rozumiem, że potrzebował "czegoś na wzmocnienie", ale uniwersum Marvela daje w tym zakresie sporo możliwości lepszych niż "prototypowa technologia, która może Cie zabić". Po prostu Ellis zrobił to, co sobie zaplanował (upgrade Iron Mana) upraszczając trochę kwestię motywacji i ewentualnych wątpliwości Tony'ego. Druga sprawa to brak jakiegokolwiek nawiązania do potencjalnego problemu, jaki dla Iron Mana generuje, posłanie do więzienia osoby, która zna jego tożsamość (choć może zostało to rozwinięte w dalszych odcinkach serii). [KONIEC SPOILERA] Nie są to jednak kwestie dyskwalifikujące i nie mają istotnego wpływu na odbiór całości, która jak już napisałem jest solidną superbohaterską opowieścią.

Faktowi, że talent graficzny Granova przypadły mi do gustu dałem już wyraz powyżej. Po przeczytaniu i obejrzeniu całego albumu jego autorstwa podtrzymuję swoją opinię. Dzięki realistycznej kresce Granova i świetnemu wyczuciu dynamiki w komponowaniu kadrów, czytając ten komiks ma się wrażenie oglądania filmu albo przynajmniej jego najlepszych klatek. To wszystko udało się bez stosowania komiksowych sztuczek takich jak zarys przedmiotu w jego poprzednim położeniu czy linie wskazujące przebieg ruchu obiektu. Zamiast tego mamy rozbryzgi krwi, łuskę naboju wyrzucaną z pistoletu, rozwiane włosy i elementy ubrań. Dynamikę dodatkowo podkreśla świetnie przedstawiona przez rysownika mimika twarzy postaci, co widać zwłaszcza na przykładzie Mallena, który prezentuję galerię emocji od strachu i bólu, przez zdziwienie i złość aż po wściekłość. Szczególnie ujął mnie kadr pokazujący pierwsze spojrzenie, jakie na Mallena rzuca przypadkowo spotkana dziewczyna. Dziewczyna patrzy na niego pod słońce, a jego postać rzuca cień na połowę jej twarzy, przez co mruży ona jedno oko, jednocześnie szeroko otwierając drugie. Ten panel to dla mnie kwintesencja talentu Granova do wychwytywania idealnych momentów dla ukazania poszczególnych postaci.


Na koniec kilka słów na temat tak zwanych materiałów dodatkowych, które w albumie umieścił polski wydawca. Są to: galeria zbroi Iron Mana, prezentująca różne wersje stroju bohatera zmieniające się przez lata (szkoda, że wszystkie są autorstwa jednego rysownika i nie jest nim Adi Granov), artykuł na temat Warrena Ellisa, z którego możemy dowiedzieć się kilku faktów o jego wcześniejszych pracach oraz wywiad z Adim Granovem wraz z jego notką biograficzną. Szczególnie ciekawy jest w mojej opinii wywiad, w którym Granov opowiada nieco o tym, jak tworzy ilustracje oraz co równie ważne ile czasu mu to zajmuje. Mówi w nim też o swojej pracy przy kinowych przygodach Iron Mana, do których projektował zbroje, czego w sumie nie trudno się domyślić, bo podobieństwo jest uderzające to tych zaprezentowanych w Extremis.

Podsumowując, Iron Man Extremis to porządny komiks akcji osadzony w realiach świata superbohaterów Marvela z rewelacyjną oprawą graficzną. Z innymi rysunkami byłby to mocny średniak i oceniłbym go na 6 na 10 punktów, ale ze względu na Adiego Granowa i jakość wydania należy się dodatkowy punkt.

Ocena: 7/10

7 komentarzy:

  1. Od paru miesięcy (jak nie lat) się za to zabieram. Twoja recka chyba spowoduje, że chyba wkrótce (jak znajdę czas) to po to sięgnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. Przyjemnej lektury i zapraszam ponownie:)

      Usuń
    2. Na pewno jeszcze nie raz zajrzę ; )

      Usuń
  2. Śmieszne. Zachwycanie się beznadziejną, komputerową grafiką. Ilekroć oglądam to dno, mam wrażenie że dostaję w twarz. Zdecydowanie najgorszy tom kolekcji jak do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co tu jest śmiesznego. Granov po prostu wykorzystuje narzędzie, które są dziś dostępne twórcom komiksów i powszechnie używane. A że robi to, moim zdaniem, dobrze to daję temu wyraz. Zarówno graficznie, jak i scenariuszowo były lepsze tomy (np. Astonishing X-Men Obdarowani), ale były i gorsze (np. Wolverine). Tak jak napisałem w recenzji - to po prostu mocny średniak.

      Usuń
    2. Moim zdaniem gorszych od Extremis nie było. Miller ma świetną kreskę i pokazał jak można narysować dobry komiks. Granov potrzebuje do tego kompa, bo niestety brak mu talentu. Moim zdaniem taki typ komputerowej twórczości ze studia Pixar obraża czytelnika. I zapewniam Cię, że nie wszyscy twórcy używają tego narzędzia. Niektórzy potrafią jeszcze uszanować zarówno siebie jak i czytelnika.

      Usuń
    3. Miller ma świetną kreskę i wielokrotnie to pokazał, ale akurat nie w Wolverine, czego przykłady podałem w recenzji tego albumu.

      Co do Extremis i Granova to domyślam się z Twoich wypowiedzi, że jesteś zwolennikiem bardziej tradycyjnego ilustrowania komiksów, ale czytelnicy są różni, nie każdemu będzie przeszkadzać nowoczesna grafika, a wielu uzna rysunki na przykład z lat osiemdziesiątych za przestarzałe i brzydkie. Nie twierdzę też, że wszyscy rysownicy używają komputera, ale programy graficzne są powszechnie wykorzystywane przez przemysł komiksowy, zwłaszcza jeśli chodzi o nakładanie kolorów.

      Poza tym nie uważam Extremis za lepsze niż Wolverine, bo wolę nowe komiksy od starych. To jest dla mnie zupełnie bez znaczenia przy ocenianiu. Dlatego za o wiele lepsze od Extremis uważam np. (żeby pozostać w obszarze WKKM) Ostatnie Łowy Kravena czy Mroczną Phoenix.

      Usuń