Planowałem, że pierwszym zrecenzowanym komiksem na tym blogu będzie Uncanny
X-Men Dark Phoenix Saga, wydany właśnie w ramach kolekcji Hachette jako
Mroczna Phoenix (swoja drogą cieszę się, że tak przetłumaczyli tytuł, a nie na
przykład Mroczny Feniks), ale chcę go przeczytać jednym ciągiem, na spokojnie i
w dobrym nastroju, a nie miałem na to ostatnio odpowiednich warunków. Dlatego
zacznę od wydanego wcześniej w ramach tej samej serii komiksu Iron Man
Extremis.
Do postaci Iron Mana, miałem do tej pory stosunek neutralny. Nie kocham. Nie
nienawidzę. Nie znam zbyt dobrze. Wiedziałem jednak, że Extremis otwiera nową
serię i stanowi swoisty reboot dla tej postaci napisany przez weterana
komiksu Warrena Ellisa. To zapowiadało przyzwoitą lekturę, tym bardziej, że
Ellis ze swoim zamiłowaniem do technologii wydawał się idealnie pasować na
scenarzystę przygód Tony'ego Starka. Dodatkowo kilka lat temu miałem okazję
przejrzeć jeden ze środkowych numerów tej historii i strona wizualna dosłownie
powaliła mnie na kolana. Od tego czasu nazwisko Granova zapadło mi w pamięci i
wypatrywałem innych komiksów z jego rysunkami, niestety bez większych sukcesów (najczęściej był tylko autorem okładek). Samo Extremis również planowałem, po
tych krótkich doświadczeniach, kupić, ale jak już wspomniałem Iron Man nie był
nigdy moim faworytem i zawsze było coś pilniejszego na liście
"musiszmieć". Dlatego kiedy dowiedziałem się, że będzie wydany po
polsku wydało się to dobrą okazję, żeby w końcu nadrobić tę zaległość.
Pierwszą rzeczą, jaka zwróciła moją uwagę była jakość wydania (był to
pierwszy tom kolekcji Hachette, jaki miałem w rękach - poprzednie były już na
półce w wydaniach anglojęzycznych). Obcowanie z tak porządnie i elegancko
wydanym komiksem Marvela w ojczystym języku było dla mnie nowym i bardzo
przyjemnym doświadczeniem (Muchy nie kupowałem z tych samych powodów, dla
których odpuściłem sobie dwa pierwsze tomy Hachette). Zdecydowanie wolę wydania
w twardych oprawach i w przeciwieństwie do niektórych czytelników
wypowiadających się na polskich forach komiksowych nie tęsknię za komiksami
wydawanymi jak TM-Semic w latach 90-tych czy Marvel w latach 80-tych i
wcześniej, dlatego za ten element duży plus.
Jak już wspomniałem na wstępie, po Ellisie spodziewałem się dobrej roboty i
nie zawiodłem się, nawet jeśli w tym przypadku była to robota rzemieślnicza. Bo
Extremis jest właśnie taką rzemieślniczą robotą, dobrze napisanym akcyjniakiem, z niezłymi
dialogami, ale nie żadnym dziełem wybitnym. I żeby było jasne nie czynię z tego
zarzutu, bo w swojej klasie jest to dobry produkt, mówię tylko czym nie jest.
Extremis ma wszystko co powinna mieć dobra historia o superbohaterach:
wiarygodnego i dobrze zarysowanego przeciwnika (niejaki Mallen), wciągającą fabułę,
piękną kobietę, kilka dramatycznych momentów, i zaskakujących zwrotów akcji (a
przynajmniej jeden trochę zaskakujący) i oczywiście bohatera, na dodatek w
lśniącej zbroi, choć nie tak nieskazitelnego jak sama zbroja. Do tego
dobre dialogi, niektóre niezwiązane z główną osią fabuły, ale dodające smaczków
historii, np. rozmowa Tony'ego z Johnem Pillingerem (wzorowanym na
australijskim dokumentaliście Johnie Pilgerze), który próbuje przyprzeć go do
muru niewygodnymi pytaniami czy Mallena z przypadkowo spotkaną dziewczyną,
która okazuje sie podobnie jak on nie lubić Stanów Zjednoczonych, jednak z
zupełnie innych pozycji. Na plus trzeba też zaliczyć Ellisowi opowiedzenie na
nowo historii powstania Iron Mana, która spodobała się na tyle, że została
zaadaptowana w filmowej wersji przygód blaszaka. Po stronie minusów przychodzą
mi do głowy dwa elementy. [UWAGA SPOILER] Po pierwsze: mało wiarygodna była dla
mnie decyzja Tony'ego o zaaplikowaniu sobie extremis. Rozumiem, że potrzebował
"czegoś na wzmocnienie", ale uniwersum Marvela daje w tym zakresie
sporo możliwości lepszych niż "prototypowa technologia, która może Cie
zabić". Po prostu Ellis zrobił to, co sobie zaplanował (upgrade Iron Mana) upraszczając trochę kwestię motywacji i
ewentualnych wątpliwości Tony'ego. Druga sprawa to brak jakiegokolwiek
nawiązania do potencjalnego problemu, jaki dla Iron Mana generuje, posłanie do
więzienia osoby, która zna jego tożsamość (choć może zostało to rozwinięte w
dalszych odcinkach serii). [KONIEC SPOILERA] Nie są to jednak kwestie
dyskwalifikujące i nie mają istotnego wpływu na odbiór całości, która jak już
napisałem jest solidną superbohaterską opowieścią.
Faktowi, że talent graficzny Granova przypadły mi do gustu dałem już wyraz powyżej.
Po przeczytaniu i obejrzeniu całego albumu jego autorstwa podtrzymuję swoją
opinię. Dzięki realistycznej kresce Granova i świetnemu wyczuciu dynamiki w
komponowaniu kadrów, czytając ten komiks ma się wrażenie oglądania filmu albo przynajmniej
jego najlepszych klatek. To wszystko udało się bez stosowania komiksowych
sztuczek takich jak zarys przedmiotu w jego poprzednim położeniu czy linie
wskazujące przebieg ruchu obiektu. Zamiast tego mamy rozbryzgi krwi, łuskę
naboju wyrzucaną z pistoletu, rozwiane włosy i elementy ubrań. Dynamikę
dodatkowo podkreśla świetnie przedstawiona przez rysownika mimika twarzy
postaci, co widać zwłaszcza na przykładzie Mallena, który prezentuję galerię
emocji od strachu i bólu, przez zdziwienie i złość aż po wściekłość. Szczególnie
ujął mnie kadr pokazujący pierwsze spojrzenie, jakie na Mallena rzuca przypadkowo spotkana dziewczyna.
Dziewczyna patrzy na niego pod słońce, a jego postać rzuca cień na połowę jej twarzy,
przez co mruży ona jedno oko, jednocześnie szeroko otwierając drugie. Ten panel
to dla mnie kwintesencja talentu Granova do wychwytywania idealnych momentów
dla ukazania poszczególnych postaci.
Na koniec kilka słów na temat tak zwanych materiałów dodatkowych, które w
albumie umieścił polski wydawca. Są to: galeria zbroi Iron Mana, prezentująca
różne wersje stroju bohatera zmieniające się przez lata (szkoda, że wszystkie
są autorstwa jednego rysownika i nie jest nim Adi Granov), artykuł na
temat Warrena Ellisa, z którego możemy dowiedzieć się kilku faktów o jego wcześniejszych pracach oraz wywiad z Adim Granovem wraz z jego notką biograficzną.
Szczególnie ciekawy jest w mojej opinii wywiad, w którym Granov opowiada nieco
o tym, jak tworzy ilustracje oraz co równie ważne ile czasu mu to zajmuje. Mówi w nim też o swojej pracy przy kinowych przygodach Iron Mana, do których projektował zbroje, czego w sumie nie trudno się domyślić, bo podobieństwo jest uderzające to tych zaprezentowanych w Extremis.
Podsumowując, Iron Man Extremis to porządny komiks akcji osadzony w realiach
świata superbohaterów Marvela z rewelacyjną oprawą graficzną. Z innymi
rysunkami byłby to mocny średniak i oceniłbym go na 6 na 10 punktów, ale ze
względu na Adiego Granowa i jakość wydania należy się dodatkowy punkt.
Ocena: 7/10
Od paru miesięcy (jak nie lat) się za to zabieram. Twoja recka chyba spowoduje, że chyba wkrótce (jak znajdę czas) to po to sięgnę
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. Przyjemnej lektury i zapraszam ponownie:)
UsuńNa pewno jeszcze nie raz zajrzę ; )
UsuńŚmieszne. Zachwycanie się beznadziejną, komputerową grafiką. Ilekroć oglądam to dno, mam wrażenie że dostaję w twarz. Zdecydowanie najgorszy tom kolekcji jak do tej pory.
OdpowiedzUsuńNie wiem co tu jest śmiesznego. Granov po prostu wykorzystuje narzędzie, które są dziś dostępne twórcom komiksów i powszechnie używane. A że robi to, moim zdaniem, dobrze to daję temu wyraz. Zarówno graficznie, jak i scenariuszowo były lepsze tomy (np. Astonishing X-Men Obdarowani), ale były i gorsze (np. Wolverine). Tak jak napisałem w recenzji - to po prostu mocny średniak.
UsuńMoim zdaniem gorszych od Extremis nie było. Miller ma świetną kreskę i pokazał jak można narysować dobry komiks. Granov potrzebuje do tego kompa, bo niestety brak mu talentu. Moim zdaniem taki typ komputerowej twórczości ze studia Pixar obraża czytelnika. I zapewniam Cię, że nie wszyscy twórcy używają tego narzędzia. Niektórzy potrafią jeszcze uszanować zarówno siebie jak i czytelnika.
UsuńMiller ma świetną kreskę i wielokrotnie to pokazał, ale akurat nie w Wolverine, czego przykłady podałem w recenzji tego albumu.
UsuńCo do Extremis i Granova to domyślam się z Twoich wypowiedzi, że jesteś zwolennikiem bardziej tradycyjnego ilustrowania komiksów, ale czytelnicy są różni, nie każdemu będzie przeszkadzać nowoczesna grafika, a wielu uzna rysunki na przykład z lat osiemdziesiątych za przestarzałe i brzydkie. Nie twierdzę też, że wszyscy rysownicy używają komputera, ale programy graficzne są powszechnie wykorzystywane przez przemysł komiksowy, zwłaszcza jeśli chodzi o nakładanie kolorów.
Poza tym nie uważam Extremis za lepsze niż Wolverine, bo wolę nowe komiksy od starych. To jest dla mnie zupełnie bez znaczenia przy ocenianiu. Dlatego za o wiele lepsze od Extremis uważam np. (żeby pozostać w obszarze WKKM) Ostatnie Łowy Kravena czy Mroczną Phoenix.