"Batman: False faces" nie jest typowym albumem poświęconym alter ego Bruce'a Wayne'a. To zbiór wczesnych prac Braina K. Vaughana - scenarzysty znanego (również i w Polsce) głównie z komiksów spoza superbohaterskiego mainstreamu. A pomimo tytułu oprócz trzech różnej długości historii z Batmanem znalazła się w nim także jedna z Wonder Woman w roli głównej. Zgodnie z opisem na tylnej okładce oraz wstępem napisanym przez samego Vaughana, poza nazwiskiem autora historie te łączy także poruszana w nich kwestia tożsamości (stąd fałszywe twarze w tytule). Mimo tych zabiegów i mrugnięć okiem w stronę psychologii (głównie we wstępie autora oraz na tylnej okładce) nie należy oczekiwać po "False faces"rozrywki ambitnej. I nie ma się czemu dziwić, w końcu mamy do czynienia z juweniliami. Bardzo wyraźnie widać, że autor scenariusza jest młody i niedoświadczony, zwłaszcza jeśli ocenia się przez pryzmat jego późniejszych, bardzo dobrych prac takich jak Y: The Last Man, Ex Machina czy Lwy Badgadu. Widać również, że kolejne (chronologicznie) historie stoją na coraz wyższym poziomie. Żeby to unaocznić pozwolę sobie omówić historie zawarte w tym tomie w kolejności, w jakiej powstawały, a nie w kolejności zaproponowanej przez wydawcę.
"Skullduggery"
Wbrew temu, co Brian napisał we wstępie najstarszą z tego zbiorku jest właśnie ta pięciostronnicowa historia a nie "Piece of you" (sprawdziłem to). "Skullduggery" ukazało się w "Batman: Gotham City Files and Origins" #1, jako typowy zapychacz. Ten krótki komiks wprowadza do świata Batmana nowego przeciwnika - niejakiego Skeletona, mającego niejasne powiązania z Bruce'em Wayne'em. Jego wstępnie zarysowane knowania miały być (w zamyśle) rozwinięte niedługo później w kolejnych komiksach, ale nigdy do tego nie doszło. I nie widzę w tym nic dziwnego, bo mnie przynajmniej Vaughan nie zaciekawił swoim nowym złoczyńcą i jego niecnym planem. Ale z racji na długość oraz charakter tego komiksu nie da się go moim zdaniem uczciwie ocenić do strony scenariusza. Natomiast z polskiego punktu widzenia Vaughanowi należy się plus za przypomnienie (albo poinformowanie) amerykańskiego czytelnika, że to Polacy złamali w czasie Drugiej Wojny Światowej kod Enigmy, o czym wspomina nie kto inny jak Edward Nigma, czyli Riddler.
Jeszcze słowo o rysunkach. W tym aspekcie nie ma się do czego przyczepić. Rysunki są poprawne, a nawet ładne. Poza tym na tych kilku małych panelach rysownik nie miał tak naprawdę szansy żeby się wykazać.
"A Piece of You"
Dwuczęściowa historia "A piece of you" ukazała się pierwotnie w miesięczniku "Wonder Woman" i znalazła się w "Batman: False faces" chyba tylko dlatego, że głównym antagonistą bohaterki jest Clayface - jeden z pomniejszych przeciwników Batmana, a w kilku panelach pojawiają się Nightwing i Robin. Tym razem Vaughan ma możliwość spokojnie rozwinąć fabułę i doprowadzić ją do szczęśliwego końca. Jednak efektów jego pracy nie można nazwać zadowalającymi (co on sam potwierdza w przywoływanym już wstępie). Jego pomysły są naiwne i wtórne, a całą historię można określić co najwyżej, jako superbohaterskie łubudubu na przeciętnym poziomie.
Autorem rysunków jest Scott Kolins, którego późniejsze prace dla Marvela przypadły mi do gustu. Poziom jaki prezentuje w opowieści o Wonder Woman, mimo, że gorszy niż choćby w Marvel Team-Up, jest zadowalający. Ot taki sobie średniak, nieprzeszkadzający w odbiorze scenariusza.
"Close Before Striking"
Ta wydana około roku później od dwóch poprzednich historia pokazuje Vaughana jako bardziej doświadczonego scenarzystę. Progres jest niewątpliwy. Fabuła, choć nie idealna, jest spójna i nieźle poprowadzona.
W komiksie pojawia się Matches Malone - alter ego Batmana, używany przez niego do infiltracji przestępczego światka Gotham City. Zgodnie z motywem przewodnim albumu, Batman cierpi na zaburzenia osobowości, przejmując częściowo cechy Malone'a. O ile pomysł to ciekawy to Vaughan nie wytłumaczył tego w wiarygodny sposób, co jest moim zdaniem główną wadę tego komiksu. Batmanowi w tej przygodzie towarzyszy Dick Grayson - Nightwing i ich relacje są z kolei najlepszym, moim zdaniem, elementem tego komiksu, właśnie dlatego, że są wiarygodne i uzasadnione. Dick nie jest już młokosem pozostającym pod opieką Batmana, ale dorosłym mężczyzną i to on musi czasem zatroszczyć się o swojego dawnego nauczyciela. Początkowo Bruce, oczywiście nie chce nawet przyznać, że potrzebuje jakiejkolwiek pomocy, mamy więc możliwość obserwować ich wzajemne przekomarzania, co jest całkiem ciekawe.
Tym razem za rysunki odpowiada Tony McDaniel, którego polubiłem od pierwszego wejrzenia, co miało miejsce parę ładnych lat temu najprawdopodobniej przy okazji zakupu zeszytu "Batman" #598 w jednym z Empików. Sentyment pozostał do dziś i choć dostrzegam pewne błędy w rysowaniu niektórych postaci, to jednak sam Batman w wykonaniu McDaniela bardzo mi odpowiada.
"Mimsy Were the Borogoves"
To najpóźniejsze i zdecydowanie najlepsze z zaprezentowanych w zbiorku opowiadań. Mimo, że liczy tylko dwadzieścia kilka stron (jeden numer regularnego miesięcznika) Vaughan zgrabnie zmieścił w nim wątki detektywistyczne, sceny akcji, elementy psychologii i nawiązania do kilku utworów literackich, które na dodatek układają się w logiczną i spójną całość, i dają sporą przyjemność z lektury. Do tego trzeba jeszcze dodać rysunki Ricka Burchetta, którego prac chyba jeszcze nigdy wcześniej nie miałem okazji oglądać, a teraz zdecydowanie chciałbym poznać kolejne. Jego oszczędny, kreskówkowy styl, przywodzi mi na myśl animowane przygody Człowieka-Nietoperza ze świetnego "Batman: The Animated Series" albo rysunki Matta Wagnera. Jeśli to nie jest wystarczająca rekomendacja to nic więcej nie mogę dodać.
Podsumowując "Batman: False faces" to pozycja nierówna i choć wynika to z jej charakteru, to musi mieć to wpływ na końcową ocenę, która niestety (pomimo "Mimsy Were the Borogoves") nie może być wysoka.
Ocena: 5,5/10
Witam, zajrzałem tu pierwszy raz. Czy byłaby możliwość publikacji Twoich recenzji na DCMultiverse?
OdpowiedzUsuńJuż się bałem, że strona umarła ;)
OdpowiedzUsuń________________________________
www.swiatprzerysowany.blogspot.com
Niby czemu miałaby? :)
UsuńSpokojnie. Nikt nie umarł. A na dowód wrzucam nowego posta:)
UsuńSwoją drogą miło, że kogoś to w ogóle obchodzi.
Lokus, co do Twojego wcześniejszego posta odezwę się przez PW na jakimś forum (dccomics albo avalonu).
Pozdrawiam.
Widziałem sporo fajnych inicjatyw, które umierały po miesiącu albo kilku pierwszych wpisach, szkoda byłoby gdyby dołączyła do nich kolejna.
OdpowiedzUsuń________________________________
www.swiatprzerysowany.blogspot.com
Dzięki. Postaram się, żeby tak się nie stało. Pozdrawiam.
Usuń