Strony

wtorek, 30 kwietnia 2013

Thor: Odrodzenie

Trzeba zacząć nadrabiać zaległości w recenzowaniu kolekcji Hachette, biorę się więc do dzieła. Tym razem na warsztat idzie "Thor - Odrodzenie". Wiem, wiem, obiecywałem "X-Men - Mroczna Phoenix", ale niestety nadal się jeszcze za nią nie zabrałem, z przyczyn, o których pisałem w jednym z poprzednich postów. Poza tym Thor też dobry jest i potężny, więc czemu by o Nim posta nie napisać? Thor ma jeszcze tą zaletę, że w przeciwieństwie do X-Men prawie nic o nim nie wiem (czytałem jedną jego solową historię wydaną wieki temu przez TM-Semic w Mega Marvelu i spotykałem go czasem jako drugoplanową postać w innych komiksach), a zatem łatwiej będzie mi zachować obiektywizm.

Na album "Thor - Odrodzenie" składa się pierwsze sześć zeszytów serii Thor vol. 3 autorstwa J. Michaela Straczynskiego i Oliviera Coipela. Ten amerykańsko-francuski duet dostał za zadanie przywrócenie boga gromów do świata Marvela po prawie trzech latach nieobecności. Poprzednia seria z nordyckim superherosem w roli głównej zakończyła się bowiem Ragnarokiem, czyli ichnim końcem świata zwanym także zmierzchem bogów, w następstwie którego Thor i wszyscy jego asgardcy pobratymcy zginęli. Dlatego Straczyński, jako autor scenariusza, z jednej strony mógł z dużą dowolnością podejść do postaci Thora, kształtując go niejako na nowo, ale z drugiej musiał też usprawiedliwić jego powrót do świata żywych. Samo wyjaśnienie, w jaki sposób i dlaczego Thor się odrodził, nie jest niestety zbyt oryginalne (co biorąc pod uwagę ilość zmartwychwstań amerykańskich komiksowych superbohaterów nie powinno dziwić), ale Straczynskiemu udaje się przekonać do niego czytelnika na tyle, żeby bez większego marudzenia mógł przejść do fabuły właściwej, czyli opisu zmagań głównego bohatera, mających na celu odbudowę Asgardu (siedziby bogów) oraz sprowadzenie jego mieszkańców z powrotem na Ziemię. Niejako przy okazji tych heroicznych wyczynów Thor poznaje na nowo, również cudownie wróconego do życia Donalda Blake'a, czyli swoje dawne alter ego, który obecnie wydaje się osobnym i przynajmniej częściowo niezależnym bytem (istota ich relacji nie została niestety wyjaśniona).

Z mojego punktu widzenia poszukiwanie i odnajdywanie kolejnych bogów nie było interesujące samo w sobie, bo ich imiona i wygląd nic mi nie mówiły. Siłą tego komiksu jest za to otoczenie (wysoce interaktywne), w jakim autor umieszcza głównego bohatera i jego kolejne przygody, a nie są to scenerie oczywiste dla nordyckiego boga, będącego jednocześnie superbohaterem. Już samo umiejscowienie nowego Asgardu i siedziby Thora w rolniczej części Oklahomy jest interesującym zabiegiem. A w następnej kolejności mamy okazję razem z naszym bohaterem odwiedzić także ogarnięte wojną plemienną afrykańskie państewko czy zniszczony przez huragan Katarina Nowy Orlean. To właśnie poszczególne lokacje, związane z nimi wydarzenia oraz ich mieszkańcy powodują, że Thor znajduje się w nietypowych i nie zawsze dla siebie komfortowych sytuacjach, które czynią ten komiks ciekawą lekturą.

Nieoczekiwanie najgorszą częścią komiksu jest, moim zdaniem, ta opisująca pobyt Thora/Blake'a w Afryce. Z jednej strony zaangażowanie Donalda w działalność Lekarzy bez granic jest bardzo fajnym pomysłem i ciekawym sposobem pokazania prawdziwego bohaterstwa zwykłych ludzi (w tym przypadku lekarzy) przeciwstawionego bohaterstwu spandeksowemu. Natomiast z drugiej strony od momentu, kiedy pojawia się Thor, miałem wrażenie, że jest on w tym afrykańskim krajobrazie zupełnie nie na miejscu i w swoim stroju, z wirującym młotem wygląda po prostu śmiesznie. Dodatkowo sposób w jaki Thor rozwiązuje konflikt plemienny jest zupełnie oderwany od rzeczywistości i niewiarygodny, zwłaszcza w zestawieniu z prawdziwymi problemami, które zostały ukazane kilka stron wcześniej.

Z kolei najlepsze elementy to dla mnie rozmowy Thora i Blake'a oraz wszystkie fragmenty skupiające się na mieszkańcach miasteczka, do którego wprowadził się Blake. Zwłaszcza te drugie. Mimo że mają one charakter humorystyczny, to jest to humor rubaszny, ale nienachalny i niezłośliwy. Jest to o tyle istotne, że mieszkańcy amerykańskiego Południa, a zwłaszcza jego mniejszych miejscowości, są często w popkulturze są przedstawiani, z uwypukleniem swoich prawdziwych czy wyimaginowanych wad, jako głupi wieśniacy (rednecks), chrześcijańscy dewoci, bezmyślni konserwatyści i co tylko złego można wymyślić (kazirodcy, kanibale, zabójcy itp.). Natomiast Straczynski pisze ich ciepło i z sympatią, w sposób, przywodzący na myśl Johna Grishama, opisującego swoje ukochane Missisipi i inne południowe stany tj. ze świadomością ich słabości ale i podziwem dla licznych dobrych cech.

Wszystkie wątki poboczne, wprowadzenie trzecio- i czwarto-planowych postaci oraz umiejscowienie akcji buduje klimat tej opowieści, który jest jej niewątpliwym atutem. Dodatkowo Straczynski nie spieszy się i główny wątek rozwija się bardzo powoli, co może być zaletą. W oryginalnej wersji "Odrodzenie" jest pierwszym z trzech tomów przygód boga gromów autorstwa Straczynskiego i zapewne w dalszych dwóch następuje satysfakcjonujące rozwiązanie fabuły. Ale z punktu widzenia polskiego czytelnika, któremu wydawnictwo Hachette (ani najprawdopodobniej nikt inny) nie zaserwuje kontynuacji, jest to tylko wstęp do właściwej historii, do tego przeciągnięty. 

Pod tym względem casus Thora jest podobny do "Przedwiecznych" Neila Gaimana i Johna Romity Jr., wydanych w Polsce kilka lat temu przez Egmont. Tamta historia również stanowiła de facto prolog do właściwych przygód tytułowych bogów, które jednak w naszym kraju wydane nie zostaną raczej nigdy, po pierwsze dlatego, że nie napisał ich już pan Gaiman, a jego nazwisko przynajmniej gwarantowało zainteresowanie i sprzedaż, po drugie dlatego, że nawet w Stanach nie wzbudziły większego zainteresowania i seria została odwołana po kilkunastu numerach. Oba te albumy stanowią przykład wydawniczych nieporozumień, ale o ile Egmont można usprawiedliwić tym, że wydał "Przedwiecznych", żeby wyciągnąć kasę z fanów Gaimana, którzy kupili ten komiks tylko ze względu na jego nazwisko, to Hachette po prostu podjęło głupią decyzję. Może wynika to z faktu, że firma sama nie wie co sprzedaje, a może po prostu nie dba o klienta - w obu przypadkach to bezsensowne działanie.

Na koniec jeszcze kilka słów o rysunkach. Olivier Coipel należy do rysowników, których drogę twórczą obserwuje się z satysfakcją, ponieważ widać jak stają się coraz lepsi. W "Uncanny X-men" Chrisa Claremonta było przyzwoicie, ale nie do końca satysfakcjonująco, niektóre postaci miały nieco zniekształcony wygląd, w szczególności twarze. W "House of M" było już znacznie lepiej, a główną wadą, jaką pamiętam było podobieństwo postaci (na niektórych rysunkach nie mogłem sie połapać kto jest kim). W "Odrodzeniu" takich błędów już nie ma, są za to dopracowane rysunki, przepiękne krajobrazy, postaci posiadające unikalny wygląd, bogate tła - słowem porządny warsztat. Ale żeby nie było tak dobrze, rzuciły mi się w oczy dwa błędy.

Po pierwsze, w niektórych ujęciach en face Thor wygląda ma strasznie spłaszczony nos. Powtarza się to kilkakrotnie, ale nie na każdym rysunku, więc wygląda na to, że jednak zdarza się Olivierowi czegoś nie dopracować.


Po drugie, strój Thora. Na pierwszy rzut oka wygląda całkiem fajnie. Nawiązuje do klasycznego kostiumu, posiada "średniowieczne" elementy. I właśnie o te "elementy" mi chodzi. Zbroja łuskowa, którą Thor nosi przylega do ciała tak ściśle, że widać przez nią każdy mięsień i ścięgno. Ja rozumiem, że fajnie jest rysować bohatera z wyeksponowaną muskulaturą, ale trzymajmy się faktów - żadna zbroja tak się nie zachowa, będzie po prostu dużo luźniejsza. Znacznie poprawniej wyglądał po tym względem Balder, który nosi podobne odzienie, ale niezdradzające takich "magicznych" zdolności jak u Thora.


Pomimo tych drobnych niedociągnięć uważam, że graficznie "Odrodzenie" stoi na bardzo wysokim poziomie. Jednak komiks jako całość, ze względów, które wymieniłem wcześniej musze ocenić znacznie niżej.

Ocena: 6/10

4 komentarze:

  1. Gdybyś miał możliwość to polecam cały event Dark Reign, gdzie historia Thora i jego relacja z Blake'em jest bardzo rozwinięta, a relacja Asgardian z Amerykanami strasznie śmieszna :D
    ____________________________
    www.swiatprzerysowany.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę. Jest na liście (baaardzo długiej) i mam nadzieję przeczytać, o ile to możliwe wcześniej niż później.

      Usuń
    2. Lista komiksów "do przeczytania" niestety wydłuża się z dnia na dzień... Jak żyć panie premierze, jak żyć? ;)

      Usuń
    3. Moja na szczęście już tak szybko się nie wydłuża, ale nawet to co mam nieprzeczytane na półce starczyłoby na długo:)

      Usuń