Strony

niedziela, 26 stycznia 2014

Lux in Tenebris: Romowe

W roku 1039 książę Kazimierz Odnowiciel wysyła rycerza Wojmira i mnicha Jakusza z tajną misją. Mają odnaleźć zaginioną relikwię Świętego Wojciecha, a dokładnie jego głowę. W tym celu udają się na pogranicze Mazowsza i Prus, gdzie państwo polskie styka się z krajem pogan. Tam muszą się zmierzyć nie tylko z Prusami, ale także z poplecznikami zbuntowanego władcy Mazowsza - Mojsława. Być może będą mogli jednak liczyć na jakąś pomoc.
Tak pokrótce przedstawia się fabuła komiksu "Lux in Tenebris: Romowe" Sławomira Zajączkowskiego i Huberta Czajkowskiego. Mimo, że nie uniknął on kilku wad jest to moim zdaniem pozycja ciekawa.

Charakterystyczna kreska, znanego między innymi z ilustracji i okładek do książek Jacka Komudy, Huberta Czajkowskiego daje się lubić. "Romowe" to jego komiksowy debiut, więc na pewne niedostatki, zwłaszcza kulejącą dynamikę walk i czasem zbyt szybko narysowane postaci, można przymknąć oko, licząc, że z czasem się poprawi.

Scenariusz Sławomira Zajączkowskiego jest dość prosty i opiera się na przygodowo-awanturniczych schematach znanych z gatunku fantasy (choć nie zawiera elementów nadprzyrodzonych). Drużyna ma do zrobienia questa, a po drodze do jego zrealizowania będzie musiała pokonać szereg przeszkód. Nie obędzie się bez walk, ucieczek i pościgów. Niby nic nadzwyczajnego, ale historia jest opowiedziana sprawnie i czyta się ją z przyjemnością

Nie jest to dzieło wybitne ani ambitne, ale jako utwór rozrywkowy sprawdza się całkiem nieźle. Jednak postanowiłem o nim napisać nie ze względu na jego walory rozrywkowe, a na okres naszych dziejów, w jakim została osadzona fabuła.


Komiks historyczny ma ostatnio w Polsce dobrą passę, ale popularna jest głównie historia najnowsza, ze szczególnym uwzględnieniem XX wieku. Tematy takie jak druga wojna światowa, żołnierze wyklęci, Solidarność mają swoich odbiorców wśród fanów komiksu albo znajdą ich wśród osób normalnie niegustujących w historyjkach obrazkowych. W takiej też tematyce do tej pory specjalizował się Sławomir Zajączkowski, autor komiksów "Wyzwolenie? 1945", "Łupaszka - 1939" czy serii "Wilcze Tropy".

Ale cofnijmy się w przeszłość jakieś tysiąc lat, tam gdzie sprawy robią się naprawdę ciekawe, a nie znajdziemy zbyt dużego wyboru komiksów osadzonych w tamtych czasach (obawiam się, że wręcz nie ma żadnego wyboru, ale mogłem coś przegapić, więc powstrzymam się od wydawania sądów). A czasy były bardzo ciekawe. Początki polskiego państwa piastowskiego. Pierwsze sukcesy. Pierwsze porażki. Przyjęcie chrześcijaństwa. Podboje Chrobrego. Upadek za czasów Mieszka II. A na dodatek, historia nadal skrywa mnóstwo tajemnic. Historycy często się spierają, muszą opierać na hipotezach i to także w sprawach fundamentalnych. Wydaje mi się, że to tym bardziej powinno zachęcić twórców do eksploracji tego okresu, ponieważ pozostawia on duże pole do popisu dla wyobraźni autorów, którzy zechcą spróbować wypełniać historyczne białe plamy.

Pod tym względem lata trzydzieste XI wieku, w których ma miejsce "Romowe" są wyjątkowo "chłonne". Po pierwsze to bardzo ciekawy i burzliwy okres w historii Polski. Po drugie bardzo dużo jest kwestii spornych i niewidomych odnośnie szczegółów.

Pewne jest, że gdy w 1034 umierał książę Mieszko II Lambert, Polska była już mocno osłabiona, ale ciężkie czasy miały dopiero nadejść. W kolejnych latach możni zbuntowali się przeciwko władzy centralnej, miało miejsce powstanie ludowe oraz tzw. reakcja pogańska, usamodzielniło się Mazowsze pod wodzą Miecława (w komiksie zwany Mojsławem) a wreszcie wymęczone państwo doznało druzgocącego najazdu Czechów pod wodzą księcia Brzetysława. Przynajmniej tak się zwykło przyjmować, ale najpewniejszym punktem z wymienionych powyżej jest napaść Czechów, którą akurat Zajączkowski krótko, ale wiernie opisał w "Romowym". Wiemy dokładnie kiedy nastąpiła (w 1038 roku), co Czesi zrabowali (zainteresowanych odsyłam do "Lux in Tenebris", gdzie zostało to dość dobrze opisane) i jakie ziemie zagarnęli.


Ale co do pozostałych wymienionych wydarzeń istnieją wątpliwości co do ich chronologii związków między sobą oraz wpływu na państwo. Ba, nie ma nawet zgodności odnośnie osoby władcy Polski w tym (lata 1034-1038) okresie. Prawdopodobnie był to Kazimierz I Odnowiciel, którego później bunt możnych zmusił do ucieczki za granicę. Istnieje też teoria, mówiąca, że po Mieszku II tron objął jego starszy syn Bolesław zwany Zapomnianym, który z powodu swojego wyjątkowego okrucieństwa został obalony przez krajan, a jego imię wykreślono z kronik. Ale możliwe jest również, że był to okres bezkrólewia, a Kazimierza wygnano z kraju zaraz po śmierci ojca. A jeśli nie było króla (de facto księcia, bo Odnowiciel nigdy koronowany nie został) to może Mazowsze nie było jedyną dzielnicą, nad którą władzę przejął lokalny możnowładca. Możliwe, ale ich imiona się nie zachowały. Podobnie rzecz się ma z reakcją pogańską, czyli powrotem mieszkańców piastowskiego państwa do dawnych wierzeń. Czy była głównym motywem powstania, jedną z przyczyn a może odrębnym zjawiskiem? A może reakcja wcale nie miała miejsca na dużą skalę a chłopi zbuntowali sie przed zbyt zachłannymi możnymi? I wreszcie bunty chłopskie. Według różnych źródeł mogły mieć miejsce w 1022, 1032 lub 1038 roku. A niewykluczone, że we wszystkich tych latach albo w zupełnie innych...

Jak już mówiłem wątpliwości jest wiele, ale to tylko daje autorowi więcej swobody w konstruowaniu scenariusza. Sławomir Zajączkowski wplata większość z tych kluczowych dla okresu wątków w swoją fabułę i choć pełnią one głównie rolę uwierzytelniającej otoczki, nie pozostają bez wpływu na losy bohaterów. Czeska napaść chronologicznie poprzedza historię i jest poniekąd jej przyczyną. Z kolei wątki Miecława i reakcji pogańskiej wiążą się z losami bohaterów w czasie ich wyprawy. Zresztą autor połączył te dwa wątki, czyniąc z mazowieckiego wielmoży zwolennika powrotu do pogańskich wierzeń. Pomysł ten jest ostatnio popularny w świecie literackiej fikcji, pojawił się w także w wydanej w zeszłym roku powieści "Słowo i miecz" Witolda Jabłońskiego. Według historyków jest mało prawdopodobne, żeby było tak naprawdę, niemniej to prawo scenarzysty, żeby snuć takie domysły i na nich opierać swoją historię.


Pretensje można mieć do autora o nazbyt krwawo i barbarzyńsko sportretowanych pogan zwłaszcza, że w stosunku do nich przedstawieni w komiksie chrześcijanie wyglądają na bardziej cywilizowanych. Oskarżenia o tego typu stronniczość padały pod adresem Zajączkowskiego. Choć ja uważam, że nie posunął się za daleko jak na beletrystę. Po pierwsze o zwyczajach dawnych Słowian wiemy dziś niewiele, tak naprawdę nic, więc miał on prawo i w tym obszarze popuścić wodzę fantazji. Po drugie wśród przedstawionych w komiksie Prusów i Mazowszan można znaleźć także postacie pozytywne. Po trzecie i ostatnie, oprócz dwóch głównych bohaterów i ich bezimiennych sług w fabule nie było miejsca na innych wyznawców krzyża, którzy mogli by być mniej sympatyczni.
 
Być może pod tym względem coś się zmieni w zapowiedzianym drugim tomie, ma być dwa razy grubszy, więc będzie w nim więcej miejsca na bardziej rozbudowaną fabułę oraz więcej czasu na wprowadzenie liczniejszej obsady, która miejmy nadzieje zaprezentuje więcej odcieni szarości niż miało to miejsce w przypadku "Romowego". Tom drugi ma nosić tytuł "Wilcza gontyna" i przenieść miejsce akcji na południowo-wschodnie rubieże państwa piastowskiego, czyli do Grodów Czerwieńskich. Z chęcią kupię ten komiks, kiedy tylko się ukaże, bo ciekaw jestem jak autorzy przedstawią tą cześć dawnej Polski i do jakich wydarzeń historycznych nawiążą.

Reasumując, uważam, że po komiks Zajączkowskiego i Czajkowskiego warto sięgnąć mimo jego niedociągnięć, bo oprócz dostarczenia porcji rozrywki może zachęcić do bliższego zapoznania się z jakże ciekawym okresem naszej historii. Tym, których bardziej interesują prawdziwe wydarzenia, polecam jednak sięgnięcie po książki historyczne, a jest ich traktujących o początkach państwa piastowskiego całkiem sporo. Choć nawet osobom znającym historię i dostrzegającym pewne nieścisłości czy przekłamania "Lux in tenebris" może ono dostarczyć nieco zabawy. A ja za sukces poczytam sobie, jeśli ten tekst zachęci kogoś do lektury, niezależnie czy "Lux in tenebris", czy na przykład jakiejś książki Gerarda Labudy.

Ocena: 6/10

Tytuł: Lux in tenebris: Romowe
Scenariusz: Sławomir Zajączkowski
Rysunek: Hubert Czajkowski
Oprawa: twarda
Liczba stron: 60
Wydawnictwo: Unzipped Fly Publishing
Cena z okładki: 30 zł

6 komentarzy:

  1. Można było nieco więcej napisać o rysunkach, bo są interesujące same w sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że można było więcej napisać o rysunkach i innych aspektach komiksu, ale recenzji "Romowego" skupiających się na nich jest w sieci co najmniej kilka (na przykład tu), a ja z założenia w swoim tekście chciałem położyć nacisk na kwestie historyczne.

      A wracając do rysunków, to są charakterystyczne, ale na pewno nie każdemu przypadną do gustu. Ja sam miałem do nich w trakcie lektury mieszane uczucia, ale ostatecznie przekonałem się, choć nie bez zastrzeżeń.

      Usuń
  2. Świetna recka. Dużo mądrych i oryginalnych spostrzeżen.
    BB

    OdpowiedzUsuń
  3. "A wracając do rysunków, to są charakterystyczne, ale na pewno (...)"

    I właśnie tego zabrakło w tekście, by recenzja była pełna. Dosłownie dwa, trzy zdania na podstawie własnych odczuć.

    OdpowiedzUsuń