Tak pokrótce przedstawia się fabuła, za napisanie której odpowiedzialny jest David Morrell, czyli twórca postaci Johna Rambo. Morrell jest znany przede wszystkim jako powieściopisarz, ale najwyraźniej Marvel zdołał namówić go do spróbowania swoich sił w branży komiksowej. Oprócz "Wybrańca" napisał jeszcze scenariusz do dwóch numerów "The Amazing Spider-Man". Nie mam pojęcia jak poradził sobie z sympatycznym pajęczakiem z sąsiedztwa, ale postać Kapitana Ameryki i akcja umieszczona we współczesnym Afganistanie wydawały się idealnym polem do popisu dla autora książek o najsłynniejszym weteranie z Wietnamu.
I rzeczywiście cała historia jest opowiedziana bardzo sprawnie i dobrze się ją czyta. Afgańskie przygody kaprala Newmana są zajmujące i nieźle oddają klimat, jaki chyba musi panować w takim miejscu. Gorzej jest z częścią historii dotycząca Kapitana, a zwłaszcza jego origin story, którą każdy (chyba) szanujący się komiksiarz zna, a przynajmniej z grubsza kojarzy, a która w "Wybrańcu" jest przytoczona w całości. Rozumiem, że mogą się trafić nowi czytelnicy, zwłaszcza w przypadku komiksu, którego scenarzysta jest znany w całkiem innej branży, ale uważam, że wątek przedstawiający początki Capa, można było spokojnie skrócić, jeśli nie usunąć go w całości, pozwalając Rogersowi tylko krótko opowiedzieć o wydarzeniach kluczowych z punktu widzenia fabuły.
Tak się niestety nie stało, a szkoda, bo to pozwoliłoby rozwinąć najlepszy element tej historii, czyli przygody Jamesa Newmana. A tak mamy tylko dwa epizody z wojny w Afganistanie, z czego jeden zamyka się w pierwszym zeszycie, a drugi jest rozciągnięty na kolejne pięć przepleciony z opowieścią Kapitana Ameryki. Wprowadzenie większej liczby wojennych epizodów na pewno uatrakcyjniłoby historię, zrobiłoby z "Wybrańca" w większym stopniu komiks wojenny, a w takiej materii Morrell świetnie dałby sobie radę. Zamiast tego dostajemy opowieść o odnajdywaniu w sobie wewnętrznej siły i bohaterstwa, do których działania wojenne są tylko pretekstem i ozdobnikiem, bo równie dobrze główny bohater mógłby być strażakiem, ratownikiem medycznym albo policjantem.
W sumie nie ma w tym nic złego, ale tak przedstawiona fabuła mimo, że sensowna i dobrze opowiedziana nie wciąga i nie przekonuje mnie. Jest w niej nieco za dużo patosu, choć jak na historię z Capem i tak jest na znośnym poziomie. Powtarzane przez Rogersa do znudzenia "Courage, Honor, Loyalty, Sacrifice" może trochę drażnić, ale i tak wydaje się zgrabniej wpasowane w fabułę i postać niż "Bóg, Honor, Ojczyzna" powtarzane przez Janka Hardego. Czyli właściwie nie ma jakichś dużych "ale", wszystko "pasi", ale brakuje tego "czegoś", żeby "Wybraniec" przykuł uwagę, zafascynował.
Inaczej jest z rysunkami. Michell Breitweiser od początku przykuł moją uwagę i zachwycił mnie swoim sposobem ukazania wojny. Jego realistyczne rysunki, połączone ze smutnymi kolorami w odcieniach brązu i szarości świetnie oddają prawdę, że wojna to nic ładnego. Wojna jest ponura i brudna, i takie właśnie są ilustracje Breitweisera. Przy tym są także szczegółowe i dopracowane, a kiedy trzeba dynamiczne, zarówno jeśli przedstawiają samoloty, pojazdy czy broń, jak i ludzi, ich twarze, emocje, ubrania czy ruchy. Rysunki Breitweisera, który w branży komiksowej pracuje stosunkowo od niedawna, są po prostu świetne i stanowią zdecydowanie największy atut całego komiksu. Chętnie zapoznałbym się z innymi jego pracami.
Podsumowując, "Captain America: The Chosen" to nieźle opowiedziana historia z fabułą, która jednak ostatecznie mnie nie wciągnęła i bardzo dobrymi rysunkami, które zachęcały mnie do dalszego czytania. Wychodzi z tego średniak ze wskazaniem w górę.
Ocena: 6,5/10
Tytuł: Captain America: The Chosen
Scenariusz: David Morrell
Rysunki: Mitch Breitweiser
Kolory: Brian Reber
Okładka: Travis Charest
Ilość stron: 168 Wydawnictwo: Marvel
Cena okładkowa: $19,99
Tytuł: Kapitan Ameryka: Wybraniec
Scenariusz: David Morrell
Rysunki: Mitch Breitweiser
Kolory:Brian Reber
Okładka: Travis Charest
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Ilość stron: 160
Wydawnictwo: Hachette
Cena okładkowa: 39,99 zł
Odpuściłem ten tom i chyba dobrze. Niezły tekst.
OdpowiedzUsuńDzięki! Miło, że wpadłeś zwłaszcza, że dawno Cię tu nie było (przynajmniej wnioskując po komentarzach). Choć sam też zaglądam na różne blogi (w tym Twojego) a nie często coś komentuje (mea culpa).
UsuńCo do "Wybrańca" to moim zdaniem warto go mieć głównie ze względu na rysunki, ale można go było i pewnie jeszcze będzie kupić za mniej niż 40 zeta u któregoś z naszych krajowych internetowych sklepikarzy komiksowych (oczywiście w języku angielskim).
Im dalej ta seria idzie tym mniej mam chęć na kolejne tomy. Z pewnością zakupię Weapon X, bo mój od TM-Semic jest mocno zużyty.
OdpowiedzUsuńJak na moje oko to wartych uwagi pozycji będzie więcej. Na pewno Ultimates, Son of M i Thunderbolts: Faith in monsters. Wolverine Origin, New Avengers: Breakout i House of M są niezłe. Old Man Logan powinien być niezły. Tak samo Spider-Man: Blue. Fantastic Four w wykonaniu Waida i Wieringo to też raczej dobre komiksy. A to tylko niektóre. Generalnie wydaje mi się, że z tego co zostało naprawdę słabych pozycji będzie max. 6-7.
UsuńPiszesz coraz lepsze teksty. Mi "Wybraniec" również się podobał. Choćby ze względu na rysunki.
OdpowiedzUsuńDzięki, staram się. Zapraszam do odwiedzania. Wkrótce powinny pojawić się kolejne. W pierwszej kolejności pewnie "Planeta Hulka".
Usuń