Dzisiejszy odcinek sponsoruje literka "P" jak "Prophecy", czyli po polsku "Przepowiednia". Tłumaczenie było na tyle łatwe, że nie musiałem nawet sięgać do słownika. Jednak polski wydawca nowej mangi autorstwa Tetsuya Tsutsui, znanego u nas z pozycji "Duds Hunt", nie zdobył się na ten wysiłek. Ten częsty zabieg polskich wydawców mang ma może czasem uzasadnienie, lecz na pewno nie w tym przypadku. Tytuł "Przepowiednia" byłby co najmniej równie chwytliwy, jak jego angielska wersja, a przy okazji zrozumiały dla większej liczby potencjalnych czytelników. Zostawmy jednak czystość językową, bo na szczęście tytuł nie ma wpływu na zawartość mangi ani na jej jakość.
"Prophecy 01" to pierwszy z trzech tomów historii opowiadającej o tajemniczym "Gazeciarzu" - zamaskowanym mścicielu (jednak nie w superbohaterskim wydaniu, bo noszącym maskę z gazety), który kierując się własnym kodeksem moralnym wymierza sprawiedliwość, zapowiadając wcześniej swoje działania w internetowym kanale wideo. Akcja nie pozostaje bez reakcji i w pościg za "Gazeciarzem" rusza tokijska policja. Jednocześnie działania samozwańczego mściciela spotykają się z coraz większym zainteresowaniem społecznym. O tym, jak zakończą się te zmagania, nie dowiemy się, rzecz oczywista, z tomu pierwszego, ale po jego lekturze powinno być jasne czy w ogóle warto sięgać po kolejne.
Tetsuya Tsutsui ma realistyczną kreskę. Bez udziwnień, deformacji czy stylizacji częstych w mangach. Choć ciężko się w nich dopatrzyć jakiegoś indywidualizmu czy cech charakterystycznych, rysunki nie budzą zastrzeżeń. Są przejrzyste i pozwalają cieszyć się opowiadaną przez autora historią.
Szczególną uwagę zwróciłem na pojawiające się w kilku momentach zbliżenia na twarze poszczególnych postaci. Zabieg nie jest wykorzystywany zbyt często, przez co podkreśla pewne istotne sytuacje, w których najczęściej ukazane są również silne emocje bohaterów. Dzięki temu podejściu tych kilka kadrów zapadło mi w pamięci najlepiej z całej lektury.
Jedyna fuszerka, jaką wypatrzyłem to zaburzone proporcje ciała na jednym z rysunków. Mam jednak wrażenie, że to tylko wypadek przy pracy, ponieważ z pozostałej części mangi widać, że pan T.T. zna się na anatomii i pewnie potrafiłby narysować nawet plecy konia, gdyby scenariusz tego wymagał.
Scenariusz nie przewiduje jednak udziału żywego inwentarza. Zamiast tego skupia się na ludziach i powszechnie dziś wykorzystywanych nowoczesnych technologiach telekomunikacyjnych. Zarówno "Gazeciarz", jak i tropiący go policjanci, ale także prawie wszystkie postaci ukazane w mandze, włącznie z przechodniami są wyposażeni w smartfony, ipady, tablety, za pośrednictwem których korzystają z całej gamy mediów społecznościowych, for internetowych, Twittera, 2chana, odpowiedników Facebooka i YouTube'a. To właśnie nowe technologie, nowe metody komunikacji i związane z nimi kontrowersje są jednym z lejtmotywów "Prophecy". W swojej sensacyjnej fabule Tsutsui umieszcza wręcz zaskakująco dużo odnośników i komentarzy do problemów współczesności (i to wcale nie tylko japońskiej). Mamy więc na tapecie problemy z zatrudnieniem (z jednej strony starszych, a z drugiej młodych ludzi), mobbing, wykorzystywanie imigrantów, umowy śmieciowe, piractwo komputerowe, chamstwo w sieci i inne. I choć autor popada czasem w dziwną manierę zmuszania swoich postaci do wygłaszania krótkich wykładów np. wyjaśniających pojęcie "flejmu", można to uznać za próbę (udaną zresztą) ułatwienia odbioru osobom nieobeznanym ze wszystkimi aspektami sieciowego życia (tak, są jeszcze tacy ludzie). Ponadto mangaka stara się (zwykle skutecznie), aby ich pojawienie się wynikało z sytuacji i było sensownie wpisane w dialogi. Na plus należy też zapisać, że Tsutsui nie ucieka (moim zdaniem) w tanie moralizatorstwo, narzucanie czytelnikom swoich poglądów. Takie przynajmniej wrażenie odnoszę po lekturze pierwszego tomu, nie wiedząc jak rozwiąże się fabuła i czyje racje autor ostatecznie przedstawi jako zwycięskie (przynajmniej moralnie). I czy w ogóle to zrobi.
Kolejny plus autor dostaje za to, że mimo kalibru poruszanych i sygnalizowanych w niej problemów jego manga nie traci rozrywkowego charakteru. Całość czyta się dobrze, wciągając się stopniowo w intrygę, a po skończeniu tomiku ma się ochotę na ciąg dalszy.
Jakość wydania jest typowa dla publikowanych u nas mang. Wprawdzie Hanami swoimi wydawanymi na papierze kredowym tomikami pokazuję, że może być w tym względzie lepiej, ale papier offsetowy w przypadku "Prophecy" jest w zadowalający, zwłaszcza że idzie za nim niższa cena.
Choć temat nie jest nadmiernie oryginalny (samodzielnie wymierzanie sprawiedliwości było myślą przewodnią m.in. w "Death Note", ale i w innych tworach popkulturowych), to sposób podania jest zjadliwy i przyjemny w odbiorze, a przede wszystkim zapewnia rozrywkę. Dlatego uważam "Przepowiednię" za pozycję udaną i wartą polecenia.
Ocena: 7/10
Tytuł: Prophecy 01
Scenariusz: Tetsuya Tsutsui
Rysunki: Tetsuya Tsutsui
Tłumaczenie: Paulina Ślusarczyk
Ilość stron:224
Wydawnictwo: Studio JG
Cena okładkowa: 19,90 zł
Czyli podsumowując było warto :) w związku z powyższym napisać mogę, że mam czyste sumienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak najbardziej. Dobrze, że mnie przekonałeś do zakupu.
UsuńSwoją drogą fajnie, że zwróciłeś uwagę na zbliżenia twarzy.
UsuńCo do tytułu to w tym wypadku nie czepiał bym się jakoś specjalnie. Jeśli nie jest to polski komiks to nie widzę niczego złego w używaniu angielskiego, choć nic nie stoi na przeszkodzie, aby napisać po polsku ;)
Po wyjaśnieniu ninny, przyznaję, że to nie niedbalstwo wydawnictwa tylko życzenie autora. Natomiast sam fakt, że to nie polski komiks, nie stanowi jeszcze argumentu, że nie należy tłumaczyć tytułu. Przecież większość filmów, książek i komiksów zagranicznej proweniencji wydawanych w Polsce ma jednak przetłumaczone tytuły (inna sprawa jakie jakości są to tłumaczenia, ale to inny temat). Zdarzają się wyjątki kiedy pozostawienie oryginalnego tytułu jest uzasadnione, bo w języku polskim brzmiałby śmiesznie lub tytuł angielski czy inny jest bardziej chwytliwy (np. Pitch Black), ale Prophecy nie kwalifikuje się do żadnej z tych grup. No, ale skoro tak się wydawca dogadał z autorem to trudno.
UsuńJeśli chodzi o tytuł, to na ten temat wypowiadała się już osoba z wydawnictwa na ich forum: "Oryginalny tytuł to "Prophecy". Jego pierwotne wydanie było przygotowane na rynek francuski, a dopiero potem zostało licencjonowane na Japonię.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o polskie wydanie, to manga ukaże się pod tytułem "Prophecy", ponieważ autor tak sobie zażyczył. Co ciekawe, nie był zbyt zadowolony, gdy dowiedział się, że w Japonii wydali jego mangę pod innym tytułem (Yokokuhan), w dodatku całkowicie zmieniając okładkę."
Generalnie jeśli tytuł danej mangi jest po angielsku, to się go zostawia. Japońskie powinno się moim zdaniem zawsze tłumaczyć - i na szczęście coraz więcej wydawnictw to robi (ku rozpaczy "japonofilów";P).
A myślałem, że wszyscy miłośnicy mang to japonofile:)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie to kwestia oryginalnego tytułu i umowy między autorem i wydawnictwem rzuca na sprawę inne światło. Aczkolwiek nie jestem przekonany, że "jeśli tytuł danej mangi jest po angielsku, to się go zostawia" to jedyna słuszna droga. Raczej wytyczna z możliwością odstępstwa w uzasadnionych przypadkach.
"A myślałem, że wszyscy miłośnicy mang to japonofile:)" - nie wiem, jak inni ale ja siebie wolę nazywać "wielbicielką komiksu azjatyckiego" (manhwy i manhuy/koreańskie i chińskie również czytam) :).
OdpowiedzUsuńI jeszcze odnośnie tytułów: jeśli cała manga jest po japońsku (oczywiste;)), a tytuł jest w innym języku (np. angielskim) to widać autor miał w tym jakiś cel, chciał by język samego komiksu i tytułu różniły się od siebie. Wówczas należy uszanować jego wolę - jak dziwne by się to nie wydawało;). Np. takie mangi jak "Bleach" czy "One Piece" w oryginale mają angielskie tytuły. Podobnie jest z "Prophecy".
Jeśli tytuł jest po japońsku, znaczy to, iż autor chce, by był on "w pełni" zrozumiały. Wówczas należy go przetłumaczyć - chyba, że to nazwa własna.
W przypadku takich tytułów jak "Bleach" czy "One Piece" nie mam wątpliwości, że ich tłumaczenie nie ma większego sensu. Co do "Prophecy" to jak wyżej uważam, że polski tytuł brzmiałby dobrze. Ale skoro już autor tak jednoznacznie się w tej sprawie wypowiedział i wydawnictwo się zgodziło to sprawa jest czysta. Chodziło mi tylko o to, że to dla mnie żadna zbrodnia, jeśli przetłumaczy się na polski tytuł, który w Japonii był angielski, pod warunkiem, że będzie dobrze brzmiał.
UsuńZ mangami nie jest tak łatwo z tego co się orientuje. Jeśli autor powie "veto" to nie ma zmiłuj i nic z tym nie zrobisz ;) Nie na darmo wydawnictwa wysyłają do akceptacji niektórych rysowników wszystkie zmiany, które wprowadziły i nawet gotowe tomiki, czekając na "klepnięcie" i zielone światło od ich twórców.
Usuń