Strony

wtorek, 5 sierpnia 2014

Ultimates: Bezpieczeństwo Ojczyzny

W najnowszym tomie WKKM dostajemy wreszcie kontynuację chwalonej nie tylko przeze mnie historii "Ultimates: Superludzie". Hachette kazało nam na nią czekać ponad dziewięć miesięcy, a szkoda, bo tom pierwszy zaostrzył apetyty wszystkim poza skończonymi malkontentami.
Jeśli ktoś zapomniał, w "Superludziach" Nick Fury, dyrektor S.H.I.E.L.D., zwerbował kilkoro posiadających niezwykłe umiejętności istot do nowo tworzonego rządowego oddziału do zadań specjalnych. Mimo różnych niesnasek i zgrzytów, w skład Ultimates weszli Kapitan Ameryka, Iron Man, Thor, Hulk, Giant-Man i Wasp. Zgodnie z tradycją oryginalnego wszechświata Marvela (akcja "Ultimates" ma miejsce w alternatywnym świecie na tzw. Ziemi 1610) pierwszym zadaniem drużyny herosów było pokonanie jednego ze swoich, który stracił kontrolę nad swoją mocą.

Choć w pierwszym tomie zabrakło prawdziwego przeciwnika, nie umniejszało to w żaden sposób przyjemności z lektury. W "Bezpieczeństwie Ojczyzny" nie ma takiego problemu, dostajemy całą masę złowrogich obcych z rasy Chitauri, pragnących zniszczyć Ziemię, przed czym powstrzymać ich mogą tylko nasi bohaterowie. Nie jest jednak łatwo, bowiem Chitauri są wśród ludzi już od wieków i zdołali się nieźle zaadaptować. Jak się okazuje mieli nawet swój udział w kłopotach Kapitana Ameryki w czasie Drugiej Wojny Światowej, opisanych w tomie pierwszym, a współcześnie są jeszcze groźniejsi.

Walka z nimi będzie pełna widowiskowych akcji na całym świecie opowiedzianych i narysowanych w iście filmowym, hollywoodzkim stylu, do jakiego Mark Millar i Bryan Hitch przyzwyczaili nas w "Superludziach". Historia ma wielki rozmach, nie brakuje w niej strzelanin, wojskowych desantów na bazy wroga, pojedynków w przestworzach i brawurowych ucieczek. Tempo akcji nie zwalnia nawet na chwilę. Blockbusterowego sznytu dopełniają rysunki Hitcha. Jego hiperrealistyczne kadry sprawiają, że wszystkie zdarzenia, miejsca i ludzie wyglądają jak prawdziwi. A często stosowane całostronicowe ilustracje potęgują kinowy efekt.


Millar ze swej strony oprócz samej fabuły zapewnia także dobre dialogi oraz kilka scen i tekstów, które zapadną w pamięci na dłużej. A nawet, co szczególnie godne uwagi, wymyśla powód dla agresji obcych, który jest prosty, a przy tym nie brzmi głupio.

Mimo wszystkich tych zalet "Bezpieczeństwu Ojczyzny" w porównaniu z "Superludźmi" czegoś brakuje. Z jakiegoś powodu podczas lektury zabrakło westchnienia zachwytu i dreszczu emocji. Myślę, że powodem jest właśnie nadmiar akcji, a co za tym idzie niedobór momentów skupiających się na postaciach i ich życiu poza superbohaterstwem. W pierwszym tomie akcenty rozłożono inaczej i było to z korzyścią dla komiksu. Większa ilość czasu na ekspozycję bohaterów w ich prywatnym życiu przekładała się na przyjemność z czytania ich przygód. Także w drugim tomie spokojniejsze momenty są mocniejszą stroną całości, ale zostały przytłoczone nadmiarem akcji (fakt, że akcji wysokiej próby).


Na zakończenie jeszcze uwaga krytyczna do polskiego wydania, a konkretnie do tłumaczenia. Nie wiem czy wpadek jest więcej, bo nie analizowałem pod tym kątem tekstu, ale jedna była tak ewidentna, że od razu zwróciła moją uwagę (przy tym dobrze pamiętałem wersję oryginalną, bo to jeden z kultowych cytatów z "Ultimates" Millara). Chodzi o scenę, w której Kapitan Ameryka podjudza oszalałego Hulka do zaatakowania statków Chitauri. W oryginale Kapitan sugeruje, że obcy nazwali Hulka "sissy-boy", na co zielony olbrzym odkrzyknął "No! Hulk not sissy-boy... HULK STRAIGHT!!". O ile określenie "sissy-boy" można różnie tłumaczyć, w zależności od kontekstu, to odpowiedź Hulka nie pozostawia miejsca na wątpliwości, że Kapitan Ameryka kwestionował jego orientację seksualną. Dlatego należałoby to przetłumaczyć na przykład tak "Nie! Hulk nie ciota... HULK HETERO!!". Ale "Nie! Hulk nie mazgaj... HULK TWARDY!!" zupełnie nie oddaje tego, o co chodziło autorowi. Nie wiem czy tłumacz kierował się nadgorliwą poprawnością polityczną, czy chciał ugrzecznić tekst, czy po prostu "walnął byka" (w ostatnią opcję nie wierzę), ale w każdym przypadku jest to niezła fuszerka, która podważa wiarygodność całego tłumaczenia i sprawia, że zastanawiam się czy w wersji angielskiej "Ultimates" nie spodobaliby mi się bardziej. Bo może problemem tego komiksu nie jest nadmiar akcji, ale kiepskie tłumaczenia, nieoddające klimatu.


Mimo tych wszystkich narzekań, nie mogę ocenić "Ultimates: Bezpieczeństwo Ojczyzny" inaczej niż dobrze lub bardzo dobrze. W końcu to nadal Millar w dobrej i Hitch w rewelacyjnej formie, czyli wzorowy przykład superbohaterstwa na nowy wiek.

Ocena: 7,5/10

Tytuł: Ultimates: Bezpieczeństwo Ojczyzny
Tytuł oryginalny: The Ultimates: Homeland Security
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Bryan Hitch
Tusz: Paul Neary, Andrew Currie
Kolory: Paul Mounts
Okładka: Bryan Hitch
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Oryginalne zeszyty: The Ultimates (vol. 1) #7-13
Wydawnictwo: Hachette
Cena okładkowa: 39,99 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz