Strony

piątek, 22 sierpnia 2014

Biały Orzeł #7 / Biały Orzeł - Pierwszy Lot

Źródło: http://wizuale.com
A jednak kupiłem kolejny numer "Białego Orła", pomimo wcześniejszych utyskiwań pod adresem tego tytułu. Zrobiłem to częściowo ze względu na umiarkowanie pozytywny odbiór poprzedniego numeru, a częściowo dlatego, że zwolennicy serii skutecznie zachęcili mnie do sięgnięcia po początkowe numery, które miały wprowadzić mnie w klimat i zapewnić odpowiednią ekspozycję postaci, co przynajmniej częściowo okazało się prawdą.

Kupiłem, więc i przeczytałem "Pierwszy lot". Od razu rzuca się w oczy, że rysunki Adama Kmiołka są w nim gorsze niż w numerach #4-6. No i bardzo dobrze, bo dowodzi to, że autor się stara (i to z pewnym skutkiem) dostarczać swoim czytelnikom coraz lepszy towar, a to się chwali. Kolejną zaletą integrala jest fabuła i narracja, bo chociaż mało oryginalne, pełne zapożyczeń i klisz, to jednak są spójne, a przede wszystkim widać w nich zamysł autora, który od początku do końca przemyślał sobie zarówno historię, jaką chciał nam opowiedzieć, jak i sposób, w jaki miała być przedstawiona.

Dzięki odpowiednio poprowadzonej akcji mamy dość czasu, żeby zapoznać się z głównym bohaterem, jego przeszłością, problemami i planami na przyszłość. Także pozostałe postaci, z pierwszego i drugiego planu, dostają nieco "czasu antenowego", żebyśmy mogli się z nimi oswoić. I faktycznie, przeczytanie "Pierwszego lotu" pozwoliło mi trochę przyjaźniejszym okiem spojrzeć na późniejsze występy Hudiniego, Projektu Zero czy Wiktora. Całość oczywiście pozostawia wiele do życzenia, ale daje nadzieje na poprawę.

Źródło: http://wizuale.com

Niestety w najnowszym numerze "Białego Orła" dostajemy najgorsze, czego mogliśmy się spodziewać po braciach Kmiołkach.

Po pierwsze naiwną fabułę w stylu Marvela czy DC sprzed kilkudziesięciu lat, w której bracia Słaby najpierw wycierają Orłem przez kilka stron podłogę, żeby potem paść po jednym celnym ciosie. Kolejna słabizna to nowi złoczyńcy, którzy pojawili się w tym numerze, a zwłaszcza ich origin story. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo składają się one na większość fabuły numeru, ale dość powiedzieć, że sposób w jaki Sandman (ten od Spider-Mana) dostał swe moce jest w porównaniu do historii Bazarowych Baronów przekonywujący. Sami Baronowie zaś i ich moce to już zupełna groteska i karykatura komiksowych super-złoczyńców (podobnie jak nazwa ich "grupy").

Wytknąć trzeba też dialogi, które wołają o pomstę do nieba. Nie da się czytać czytać zwłaszcza wymiany zdań między braćmi Słaby. Wiem, że to półgłówki, ale przecież sami sobie tekstów nie piszą.

Domyślam się, a raczej obawiam, że wszystkie powyższe wpadki i inne, o których nie wspomniałem (np. "darcie łacha" ze sprzedawców kebabów i ich klientów) były zamierzone i miały być zabawne. Niestety nie są nawet śmieszne, nie mówiąc już o tym, że nie pasują w ogóle do dotychczasowego klimatu "Białego Orła". Do tej pory Kmiołkowie podchodzili do konwencji superhero na poważnie, a humor na kartach ich komiksów miał marginalne znaczenie i odnosił się zwykle do pewnych aspektów polskiej rzeczywistości (vide Tomek Janiszewski w "Pierwszym locie"). W niewielkich dawkach gagi były przyjemnym dodatkiem, ale jeśli to ma być motyw przewodni "Białego Orła", a takie odnoszę wrażenie to nie wydaje mi się, żeby była to pomysł, który zaakceptują fani i co ważniejsze, któremu podołają autorzy.

Jedynym pozytywnym aspektem siódmego zeszytu "Białego Orła" są rysunki Adama Kmiołka. Widać to już od okładki, która jest dopracowana i naprawdę cieszy oko, zwłaszcza jeśli porównamy ją z pierwszą wersją ogłoszoną w internetowych zapowiedziach.

Źródło: www.komiks.gildia.pl


W środku też jest nieźle i choć większość stron jakością nie dorównuje okładce to i tak są przyzwoite. Szczególnie dobrze wyglądają strony, na których kolor nałożył Sebastian Cheng (swoją drogą ciekawe skąd panowie znają tego malezyjskiego kolorystę/ilustratora). Wygląda to tak jakby kolory były nakładane bezpośrednio na szkic (jak w przypadku takich komiksów jak "Origin" czy "X-treme X-Men"), dzięki czemu rysunki Adam Kmiołka prezentują się naprawdę rewelacyjnie. Szkoda, że w ten sposób pokolorowano tylko sześć stron (za kolory w tym numerze odpowiadają trzy osoby).

Źródło: http://wizuale.com

Niestety dobre rysunki nie ratują "Białego Orła", który po numerze siódmym coraz bardziej sprawia wrażenie adresowanego do młodszego i niewybrednego odbiorcy.

Ocena:
"Biały Orzeł - Pierwszy Lot" 5/10
"Biały Orzeł" #7 4/10

Tytuł: Biały Orzeł - Pierwszy Lot
Scenariusz: Maciej Kmiołek
Rysunki: Adam Kmiołek
Kolor: Daria Widermańska-Spala
Okładka: Adam Kmiołek, Rex Lokus
Ilość stron: 100
Wydawnictwo: Wizuale
Cena: 19,99 zł

Tytuł: Biały Orzeł #7 - Żywy lub Martwy cz. 1
Scenariusz: Maciej Kmiołek
Rysunki: Adam Kmiołek
Kolor: Rex Lokus, Alonso Espinoza, Sebastian Cheng
Okładka: Adam Kmiołek
Ilość stron: 32
Wydawnictwo: Wizuale
Cena: 9,99 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz