A zatem. Tak, ja też byłem na tegorocznym łódzkim festiwalu. Tak, ja też dobrze się bawiłem. Nie, nie uważam, żeby przenosiny z ŁDK odebrały imprezie klimat, wręcz przeciwnie nadają jej zdecydowanie lepszą oprawę. Nie, zmiana lokalizacji nie wpłynęła na poprawę organizacji, nadal bywa żenująco (to właśnie ten klimat). Tak, zostałem fanem (biernym) cosplay i od razu pożałowałem, że nie wziąłem ze sobą dobrego aparatu. Tak, zdecydowanie za dużo wydałem pieniędzy. Tak, udało mi się zaliczyć kilka spotkań z twórcami. Tak, parę autografów też zdobyłem. Spotkałem kilku znajomych i poznałem kilku wcześniej nieznajomych. Ale po kolei.
Zdecydowanie na festiwalu działo się zbyt dużo fajnych rzeczy i nie było szansy na zaliczenie każdego spotkania, prelekcji, rozdawania autografów. Tym bardziej, że kusiły też stoiska z komiksami często w bardzo zachęcających cenach. No i przyjechałem tylko na jeden dzień - sobotę.
Plany były ambitne:
- Jakub Syty o komiksie "Wieże Bois-Maury",
- spotkanie z Kristianem Hellesundem o komiksie w Norwegii,
- spotkanie z Simonem Petersenem o komiksach z Danii,
- "Maczużnik": Michał Rzecznik i Daniel Gutowski,
- 20 lat AQQ - spotkanie z redakcją magazynu,
- Spotkanie z Anną Heleną Szymborską,
- "Psychopoland" – Chmielu i Piotr Białczak,
- Daniel Gizicki i Krzysztof Małecki "Postapo"
- "Nieznana historia Marvel Comics - wzloty i upadki komiksowego giganta" - panel z udziałem Bartosza Czartoryskiego (tłumacza książki), Radosław Pisuli (konsultanta merytorycznego) i Dawida Przywalnego (doktoranta amerykanistyki UJ).
Nie licząc autografów.
Niestety ze względu na to, że nie mogłem się sklonować, a stoiska wydawców i sprzedawców jako pierwsze zaatakowały moje zmysły, plany musiały ulec zmianom. Że nie wspomnę już o konieczności jedzenia i tym podobnych rzeczach, które na etapie planowania pominąłem.
Ostatecznie trafiłem na drugą połowę spotkania z Magdaleną Bochniak i Andrzejem Janickim "Z archiwum Jerzego Wróblewskiego", na którym w ogóle nie miałem się znaleźć, ale cieszę się akurat z tej zmiany planów.
Następne było również nieplanowane spotkanie z Lydą Patitucci - "Mila in bloodstained delta" czyli jak z komiksu zrobić film. Włoszka była bardzo sympatyczna, ale przebieg spotkania był przykładem skrajnie złej organizacji i braku profesjonalizmu ze strony organizatorów. Przez ponad pół godziny nie udało się wyświetlić materiału, który Lyda chciała nam zaprezentować. Z tego co pamiętam najpierw był problem z połączeniem wyświetlacza z laptopem, a potem z obsługą codeców. W oczekiwaniu na pomoc techniczną dziewczyna opowiadała o tym co chce nam pokazać, ale mikrofon zaczął odmawiać posłuszeństwa, więc część (pustawej zresztą) widowni wyszła, a reszta przysunęła się bliżej, żeby w ogóle cokolwiek słyszeć. Jednym słowem tradycji stało się zadość. Wtopa była. Nie mówiąc już o tym, że na sali (A) było niemiłosiernie zimno.
Potem, już zgodnie z planem, zaliczyłem spotkanie z Anną Heleną Szymborską. Okazało się zresztą, że to tak naprawdę spotkanie z AHS, scenarzystą "Uowcy" - Łukaszem Muniowskim oraz twórcami "Szybkiego Lestera" - Bizonem i Michałem Jałoszyńskim. Było fajnie. Trochę wspominków produktywnych czasów, "Ławki" i "Pokoleń". Trochę o współpracy z AHS przy "Lesterze". Trochę o planach Anny, jej współpracy z braćmi Kmiołek przy "Białym Orle" oraz udziale w projekcie "Rycerz Ciernistego Krzewu". Generalnie i dziewczyna, i chłopaki bardzo sympatyczni, co poświadczam tym bardziej, że miałem okazję porozmawiać z nimi chwilę osobiście podczas sesji autograficznej po spotkaniu i w tym miejscu chciałem ich wszystkich serdecznie pozdrowić, choć zapewne żadne z nich tego nie przeczyta. Czekanie na ich autografy wspominam tym milej, że było okazją to spotkania i zapoznania kolegi blogera - Jarosława, którego również z tego miejsca serdecznie pozdrawiam (w jego przypadku jest większa szansa, że przeczyta)!
Zupełnym przypadkiem poznałem też Przemka Truścińskiego, który okazał się kolegą koleżanki kolegi, czyli whatever zresztą spieszył się, bo wymęczyli go na spotkaniu i autografach, ale zaliczony.
Gdzieś po drodze była jeszcze wystawa Spirou, a potem warsztaty ze Stephenem Desbergiem i Hughesem Labiano - współpraca scenarzysty z rysownikiem, ale szybko okazało się, że nie jestem targetem, więc ulotniłem się i pozostawiłem licznych zainteresowanych.
Wreszcie trafiłem na najlepszą prelekcję tego dnia (biorąc pod uwagę, oczywiście, tylko te nieliczne, na których byłem), czyli "Nieznana historia Marvel Comics - wzloty i upadki komiksowego giganta". Omówienie przez Bartosza Czartoryskiego, Radosław Pisuli i Dawida Przywalnego zawartości książki Seana Howe'a, która ostatecznie została wydana pod polskim tytułem "Niezwykła historia Marvel Comics", przekonało mnie, że chcę ją dostać pod choinkę (list do Świętego Mikołaja już napisany i wysłany).
Był też oczywiście pokaz cosplay na scenie głównej. Nie licząc jednego Deadpoola, któremu nie wiadomo, o co chodziło, wrażenia bardzo pozytywne i tylko braku aparatu żal, bo mój w telefonie jest generalnie kiepski, a jeszcze poniewczasie okazał się być ustawiony na najmniejszą możliwą rozdzielczość. Dlatego poniżej tylko mała próbka tego, co się działo.
Na zakończenie, po mega nudnym wręczeniu nagród (wszystkim laureatom, oczywiście, gratuluję), odbyły się wybory Miss Festiwalu. W szranki stanęło kilku rysowaczy, ale nie było się czym zachwycać, więc odnotowuję tylko, że ktoś wygrał. Ale kto to już nie mam pojęcia.
Potem jeszcze krótki wypad na Off Piotrowską na kawałek after party i powrót na Śląsk. Fajnie było. Mam nadzieję, że za rok też dam radę przyjechać.
Na koniec, w ramach uzupełnienia kilka, słów o wspominanych zakupach, które trwały przez cały dzień, przerywane opisanymi powyżej atrakcjami, i ich efektach. Czyli chwalę nabytkami plus kilka słów o tym, co już przeczytałem (taka przynajmniej korzyść z opóźnienia).
"Szybki Lester" i "Uowca" były jedynymi zaplanowanymi zakupami podczas Festiwalu. "Lester" nie zachwycił mnie, niestety, tak jak kiedyś "Pokolenia" w starych, dobrych czasach "Produktu". Albo nie bawi mnie już ten typ humoru, albo autorzy wystrzelali się z dobrych pomysłów przy poprzedniej gangsterskiej opowieści z przymrużeniem oka. Ale i tak warto mieć te komiksy dla genialnych okładek autorstwa AHS!
Co do "Uowcy" to trudno o jakąś konkretną opinię, bo to właściwie prolog do właściwych przygód tytułowej bohaterki. Poczekamy, zobaczymy.
Na "Awanturę 2.0" dałem się namówić (dość łatwo zresztą, bo byłem już wcześniej zainteresowany), a "Rycerza Ciernistego Krzewu" i "Teczkę" kupiłem korzystając z bardzo promocyjnych cen Sklepu Gildii. W przypadku tego pierwszego okazałem się ofiarą marketingu, bo nowe wcielenie "Awantury" nie umywa się zupełnie do pierwowzoru. Być może z oryginałem mam tak dobre wspomnienia, bo jako kilkulatek nie miałem jeszcze wyrobionego gustu, a może właśnie fakt, że jeszcze go pamiętam świadczy o sile jego oddziaływania na wyobraźnię. Tak czy inaczej po wersji 2.0 wkrótce nie zostanie nawet ślad w mojej pamięci.
"Rycerz Ciernistego Krzewu" zgodnie z licznymi opiniami nie broni się zupełnie z żadnej strony. Rysunkowo jest niespójny, co właściwie oczywiste, biorąc pod uwagę założenia współpracy tak licznego grona rysowników. Zaś od strony fabularnej nie istnieje.
"Teczka" za to okazała się tym, czym miała być, tj. dobrym komiksem (szkoda tylko, że takim krótkim).
Pozostałe zakupy widać na zdjęciach. Do tej pory przeczytałem jeszcze tylko "TM-Semic. Największe komiksowe wydawnictwo lat dziewięćdziesiątych w Polsce", któremu planuję poświęcić osobną notkę oraz "Zabójcę Hunga", który właściwie nie jest zakupem, a gratisem Gildii, w sumie nie najgorszym, zwłaszcza, że za darmo.
Jeśli ktoś chciałby poznać moją opinię na temat innych pozycji zamieszczonych na zdjęciach, to zapraszam do składania zamówień na recenzję w komentarzach do tego posta. Postaram się dostosować swoje plany czytelnicze i wrzucić coś wkrótce na bloga.
PS No i tyle wyszło z nierozwlekania się...
566 kadrów - ale to najgrubsze :)
OdpowiedzUsuńWAB wydaje komiksy?
Pewnie dlatego, że na każdą stronę przypada tylko po dwa kadry:)
UsuńA co do WAB - tak. Wcześniej m.in. "Logikomiks. W poszukiwaniu prawdy". Swoją drogą muszę to w końcu kupić.
Przeczyta, przeczyta i podziękuje za pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńJak tam wrażenia z lektury mang Taniguchiego? Ratownik jest fantastyczny jak dla mnie.
Co do gali to ja nie miałem przyjemności obejrzeć, a Deadpoola niestety słyszałem stojąc w kolejce do Van Gogha. Warto było, bo mimo tych numerków, kóre otrzymaliśmy, dostałem wtedy jeszcze rysunek jako ostatni wieczorem :)
A u Was jak się na drugi dzień udało? Ważne były te numerki?
Taniguchiego nie przeczytałem jeszcze nic z zakupionych na Festiwalu tomów:(
UsuńW ogóle przeczytałem tylko kilka cieńszych komiksów i książkę o TM-Semic.
A do Van Gogha nie czekałem. Kolega trochę czekał (ja stałem z nim tylko przez chwilę jako osoba towarzysząca), ale zrezygnował, a w niedzielę już nas nie było.
Pozdrawiam.