Strony

środa, 2 października 2013

Marvel Zombies

Dwudziesty drugi, najnowszy (wydany 25 września 2013 roku) tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela to "Marvel Zombies". Komiks napisany przez Roberta Kirkmana, autora bestsellerowej serii "The Walking Dead" (ukazującej się u nas jako "Żywe Trupy") i narysowany przez Seana Phillipsa (do tej pory w Polsce nie znany, a przynajmniej nie wydawany) opowiada historię alternatywnego świata, w którym większość marvelowskich superbohaterów przemieniła się w zombie. Świat opanowany przez umarlaków z nadludzkimi mocami (mimo przemiany herosi zachowali swoje moce, pamięć oraz większość cech charakteru) to ponure miejsce, w którym zwykli ludzie mogą skończyć tylko w jeden sposób, jako obiad Kapitana Ameryki albo Spider-Mana. "Marvel Zombies" to także komiks, który trudno mi ocenić.

Żeby było jasne. Lubię Roberta Kirkmana, nawet bardzo i to od pierwszego przeczytania (był to prawdopodobnie "Brit"). Lubię też Seana Phillipsa, a od czasów "Sleepera" nawet bardzo. Nie mam nic przeciwko zombie. Lubię czarny humor i horrory. Jestem fanem komiksu superbohaterskiego, zwłaszcza od Marvela. Jednak połączenie tych wszystkich elementów w "Marvel Zombies" tworzy dość dziwną całość. Ale po kolei.

Rysunki Seana Phillipsa są jak zwykle na dobrym poziomie. Choć jego kanciasty, uproszczony realizm nie każdemu od razu przypadnie do gustu. Pamiętam, że sam krzywiłem się na ich brzydotę (w moim ówczesnym mniemaniu), gdy pierwszy raz zetknąłem się z jego pracami w "Uncanny X-Men", rysowanym do scenariusza Joe'ego Caseya czy Chucka Austena. Ale po "WildC.A.T.s", a zwłaszcza "Sleeperze" ostatecznie się do niego przekonałem i polubiłem.

Naczytałem się trochę cierpkich słów pod adresem graficznej warstwy "Marvel Zombies" i o ile rozumiem, że komuś może ona zwyczajnie "nie podejść" to niektóre zarzuty są zgoła niedorzeczne. Na przykład zaburzone proporcje ciała. No bo gdzie tu niby są zaburzone proporcje ciała? Plecy konia 10/10.


Rysunkom Seana Phillipsa w "Marvel Zombies" zarzucano też, że są po prostu brzydkie. Z tym akurat muszę się zgodzić. Tyle, że to żaden zarzut. Raczej zabieg formalny. Rysownik celowo, moim zdaniem, przedstawia postacie zombie (bo ludzkich bohaterów to nie dotyczy) jako brzydkie, żeby były dla czytelnika jeszcze bardziej odstręczające. Dodatkowo nigdy nie widzimy twarzy zzombionych superbohaterów w całej okazałości. Zawsze skrywa je cień, niezależnie od umiejscowienia źródła światła i rozlokowania poszczególnych postaci. Nie uważam, żeby to był błąd, a tylko kolejny zabieg mający na celu graficzne rozróżnienie postaci pozytywnych i negatywnych w tej historii. Jest to szczególnie widoczne, kiedy pojawia się Silver Surfer. Jego nieskazitelna postać (wyglądająca na inspirowaną Moebiusem) na tle ciemnych, brudnych i gnijących zombie wręcz błyszczy.

Generalnie uważam, że Sean Phillips lepiej pasuje do poważniejszych lub mroczniejszych pozycji niż do typowego komiksu superbohaterskiego. Jednak "Marvel Zombies" to nie typowy komiks superbohaterski i w tym wypadku Phillips sprawdza się rewelacyjnie. Po prostu nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł to zrobić lepiej. Bo że można gorzej to nie mam żadnych wątpliwości, wystarczy spojrzeć na rysunki Grega Landa w numerach "Ultimate Fantastic Four", w których Marvel Zombies zadebiutowali. Wymuskane, cukierkowe rysunki Landa po prostu nie nadają się do takich historii, nawet jeśli Land po przerysowaniu zdjęć aktorek porno domalował im trochę brudu na twarzach i za uszami.


Co do Kirkmana to jednoznaczna ocena jego pracy jest trudniejsza niż w przypadku Phillipsa. Bo żeby zrobić to dobrze trzeba najpierw wiedzieć, po co w ogóle powstał ten komiks. Oczywiście wiem, że po to żeby Marvel mógł odciąć kupony od zainteresowania tematyką zombie ożywioną m.in. przez "The Walking Dead" Kirkmana, ale chodzi mi o to czy miał przy okazji śmieszyć lub straszyć. W obu przypadkach nie udało się. "Marvel Zombies" to nie horror, posługuje się podobną stylistyką, ale nie ma w nim nic strasznego. Rozśmieszyć też mu się mnie nie udało. Kilka razy się uśmiechnąłem  podczas lektury, ale jako parodia czy komedia "Marvel Zombies" też się nie sprawdza. To co się Kirkmanowi udało to wiarygodność postaci. Postarał się, żeby zamienieni w zombie superbohaterowie zachowywali się zgodnie ze swoimi charakterami, które czytelnicy znają z ich normalnych przygód (do których scenariusz często nawiązuje), oczywiście z wzięciem poprawki na fakt, że teraz są żądnymi ludzkiego mięsa potworami. Jest to jego główna i właściwie jedyna zasługa (będąca jednocześnie mocną i słabą stroną tego komiksu - o czym poniżej), bo choć fabuła jest w sumie dość ciekawa to trudno się nią emocjonować, bo jak można identyfikować z gnijącymi superbohaterami, którzy zjedli lub próbują zjeść swoich dawnych przyjaciół i znajomych oraz kogokolwiek tylko się uda. W komiksie występują też postacie pozytywne, próbujące przeciwstawić się zombie-superbohaterom, ale ich rola jest marginalna, bo na pierwszym planie królują nieumarli. Mamy więc komiks o tym, jak grupa super-zombies po zjedzeniu niemal wszystkich mieszkańców Ziemi próbuje zapewnić sobie dalszą egzystencję, czyli przede wszystkim pożywienie. Gdyby zostało to przedstawione w konwencji stricte komediowej, byłoby dużo bardziej przekonywujące i udane. A przez skupienie się Kirkmana na jak najbardziej realistycznym przedstawieniu całej tej nierealnej sytuacji otrzymaliśmy komiks napisany za poważnie i paradoksalnie przez dobrą robotę scenarzysty (wiarygodnie postacie i ich działania) "Marvel Zombies" traci to co powinno być jego siłą, to jest humor.

Niestety, pomimo zaangażowania dwóch znakomitych twórców "Marvel Zombies" to komiks średni, który nie wiadomo po co właściwie powstał i dla kogo. Jedyny cel, jaki zdaje się mu przyświecać to wyrwanie kasy od fanów zombie, "Walking Dead" i Roberta Kirkmana. Ale myślę, że i oni (fani) nie będą do końca zadowoleni z takiego produktu.

Ocena: 5/10

Tytuł: Marvel Zombies
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Sean Phillips
Tłumaczenie: Maciej Nowak-Kreyer
Ilość stron: 136
Wydawnictwo: Hachette Polska
Cena okładkowa: 39,99 zł

2 komentarze:

  1. A co sądzisz o dialogach? Wiem, że zombie nie są z założenia zbyt rozmowne, ale w tym wypadku chyba jednak porozumiewanie się werbalne odgrywało jakąś rolę. Moim zdaniem dialogi były dosyć słabo przemyślane i nudnawe. Nie czytałam wersji polskiej, ale nie wydaje mi się, żeby bardzo odbiegała od oryginału.
    Nie rozumiem, po co Hachette zabrało się za wydanie komiksów o zombie. Ja projekt Zombiverse odebrałam jako takie nic niewnoszące do universum wtrącenie, które z założenia jest tylko zabawą pewną konwencją i na pewno nie miało zapisać szczególnego rozdziału w historii komiksów Marvela. Poza reklamowo-marketingowym potencjałem zombie nie widzę w tym żadnego celu.
    Ostatnia kwestia i kończę - dlaczego uważasz, że w tym komiksie powinno być więcej humoru? Ja sądziłam, że właśnie w powadze tkwi jego siła. Ukazanie rozpadu świata, z którym nawet superbohaterowie nie są w stanie nic zrobić. Wizja mogła być bardzo przygnębiająca i realistyczna (na tyle, na ile superbohaterowie i zombie mogą być realistyczni...), ale coś (nadal nie wiem, co) nie wyszło i powstał średni komiks z ciekawymi, innymi niż zwykle, rysunkami.
    Pierwszy raz weszłam na Twojego bloga, ale wiem, że będę tu zaglądać częściej :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do dialogów to po prostu nie zwróciłem na nie większej uwagi podczas czytania, co oznacza, że nie były bardzo złe ani bardzo dobre. Na pewno nie był to poziom Kevina Smitha czy Bendisa, ale nie przeszkadzały mi w odbiorze.

      Co do celowości. W pełni się zgadzam, że zombie w Marvelu to czysty koniunkturalizm.

      Co do humoru. Uważam, że forma poważna, którą zaprezentował Kirkman nie sprawdziła się, bo jest napisany z perspektywy zombie, a nikogo nie obchodzą problemy zombie - typu co by dziś zjeść na obiad. To jest właściwie jakiś anty-horror, bo w horrorze mamy protagonistów, których Freddie, zombie czy ktokolwiek próbuje zabić/zjeść bądź jedno i drugie i z takimi bohaterami możemy się identyfikować, bo są to ludzie tacy jak my. W "Marvel Zombies" głównymi bohaterami są "ci źli" a protagoniści pojawiają się niemal na marginesie i większość ich działań dzieje się off-panel. W związku z tym z jednymi i z drugimi identyfikować się ciężko.
      Dlatego właśnie wydaje mi się, że komiks z zombie w roli głównej sprawdziłby się lepiej w konwencji czysto humorystycznej, bo nie byłoby wówczas w ogóle problemu z identyfikacją z bohaterami, nie byłaby potrzebna i tyle.
      Idąc dalej tym tokiem rozumowania, żeby komiks ten był bardziej wciągający w wersji na poważnie, powinien być napisany z perspektywy ostatnich nie zakażonych i ich walki o przetrwanie. To byłoby moim zdaniem bardziej interesujące.
      Może się trochę powtórzyłem, ale o to mi właśnie chodziło w poście.

      Dzięki za miłe słowo. Zapraszam ponownie:)

      Usuń