Strony

środa, 23 lipca 2014

Daredevil: Odrodzony

"Daredevil: Odrodzony" to jedna z klasycznych opowieści o czerwonym śmiałku i choć nie jestem wielkim fanem postaci, to ucieszyłem się z wydania go w Polsce, zwłaszcza, że nie miałem oryginalnego wydania. W końcu polecała go jeszcze ekipa z "Produktu" jakieś dziesięć czy piętnaście lat temu. Opowieść o upadku i odrodzeniu bohatera autorstwa nie kogo innego jak Franka Millera, czyli najważniejszego twórcy w historii postaci - to trzeba przeczytać. Tak myślałem zanim "Odrodzony" pojawił się w sprzedaży. Tak myślałem, gdy znalazł się na mojej półce i czekał na odpowiedni moment (nie chciałem czytać go na raty ani rozproszony innymi sprawami). Teraz, będąc już po lekturze, nie żałuję spędzonego czasu, choć nachodzą mnie różne refleksje.

Zacznę od pozytywów, których trzeba uczciwie powiedzieć, jest więcej.

Miller stworzył historię w typowym dla siebie stylu, mroczną, brutalną, niepozostawiającą niedopowiedzeń. Największy przeciwnik Daredevila poznaje jego prawdziwą tożsamość i postanawia go zniszczyć, bezwzględnie wykorzystując wszystkie zasoby swojego przestępczego imperium. Co też mu się udaje. Matt Murdock traci wszystko i stacza się na dno, ale jak na prawdziwego bohatera przystało udaje mu się powrócić do chwały.

Ten prosty wydawałoby się schemat Miller dokładnie przemyślał i starannie rozpisał na nuty, i to na kilka instrumentów. W kolejnych rozdziałach obserwujemy losy samego Daredevila, jego dawnej ukochanej Karen Page, wspólnika i przyjaciela Foggy'ego Nelsona, znajomego dziennikarza Bena Uricha i oczywiście Wilsona Fiska (alias Kingpina). Wszyscy oni mają swoje role do odegrania w tym dramacie i podobnie jak główny bohater będą zmieniać się wraz z upływem wydarzeń. Dotyczy to zwłaszcza Bena Uricha, który równolegle z Mattem będzie przechodzić własną przemianę.

Wszystko to razem tworzy wspaniałą kompozycję wzmocnioną w swym wyrazie stroną graficzną. David Mazzucchelli podkreśla drogę, jaką przebywa Matt, otwierając każdy z pierwszych pięciu pierwszych rozdziałów całostronnicowymi rysunkami, ukazującymi go w miejscach i okolicznościach, symbolizującymi etap upadku bądź odrodzenia, na jakim bohater się znajduje. Symboliki możemy znaleźć w tym komiksie więcej. Między innymi w nawiązaniu do Piet, w którym zresztą można doszukać się kilku ukrytych znaczeń.


Rysunki w ogóle są bardzo mocną stroną tego albumu, chociaż znając "Batmana: Rok Pierwszy", spodziewałem się bardziej łagodnej i stonowanej kreski. Tymczasem w "Daredevilu" Mazzucchelli jest bardziej szorstki i surowy, co jednak wychodzi komiksowi tylko na dobre, bo świetnie wpasowuje się w fabułę Millera. Przy tym oczywiście dba o szczegóły, pokazuje emocje postaci i umiejętnie bawi się cieniami. Czysta przyjemność.

Jeśli za mało jeszcze pochwał, to dodam, że od premiery "Daredevila: Odrodzonego" minęło 28 lat, a podczas lektury zupełnie się tego nie odczuwa. I nie chodzi mi bynajmniej tylko o poruszane "dorosłe" tematy takie jak przemoc, narkotyki czy pornografia, które w owym czasie nie były przecież na porządku dziennym w przygodach komiksowych herosów. Mimo, że jest w nim sporo tekstu "Odrodzony" nie cierpi na przegadanie i bzdurne opisywanie przez bohaterów w monologach lub w myślach tego, co właśnie robią, znane z wielu współczesnych mu pozycji, jak choćby X-Men Chrisa Claremonta. Co więcej Miller zastosował dojrzałą kilkuosobową narrację, przedstawiając wydarzenia z punktu widzenia Ulricha i Matta, a także używając narratora zewnętrznego w scenach z Karen czy Kingpinem. Pod tym względem dzieło Millera wyprzedza wiele dzisiejszych komiksów.

Mimo tych wszystkich zachwytów, nie mogę podejść do "Odrodzonego" całkiem bezkrytycznie. Po pierwsze, historia upadku i "zmartwychwstania" Matta Murdocka nie "ruszyła" mnie wcale w sensie emocjonalnym. Doceniam warsztat, pomysł, realizację i dopracowanie szczegółów, ale najwyraźniej to nie wystarczyło. Być może powodem jest brak wystarczającej więzi z postaciami, zwłaszcza głównym bohaterem, a może po prostu pewność, że wszystko dobrze się skończy. Tak czy inaczej to najmniejszy z moich zarzutów i najbardziej subiektywny.

Do drugie, jak wynika z fabuły, proces staczanie się głównego bohatera rozpoczął się już dużo wcześniej niż w pierwszym rozdziale albumu. Z tego powodu, żeby w pełni wczuć się w sytuację Matta i dokładnie zrozumieć, co nim kierowało, należałoby zapewne przeczytać kilka bądź kilkanaście numerów miesięcznika "Daredevil" vol. 1, poprzedzających opowieść duetu Miller-Mazzucchelli, co obniża jego wartość jako samodzielnej pozycji.

Wreszcie po trzecie i najważniejsze, po pięciu rozdziałach, co do których moje zachwyty nad kompozycją i rozplanowaniem są jak najbardziej uzasadnione i które to rozdziały stanowić by mogły zamkniętą całość, mamy jeszcze dwa kolejne. Nie dość, że są one właściwie zupełnie niepotrzebne, bo oprócz kilku stron nie wnoszą nic do wcześniej opowiedzianej historii, zaburzając przez to jej rytm i tempo, to jeszcze do klimatycznego kryminału noir wrzucają Kapitana Amerykę i jego zwariowaną podróbkę o pseudonimie Nuke, który urządza totalną demolkę w nowojorskiej Hell's Kitchen, zabijając skutecznie nastrój poprzednich rozdziałów. Do tego wprowadzono w nich niejasne czy wręcz bezsensowne zwroty akcji, które tylko drażnią. Nie wiem czy Miller miał "Odrodzonego" rozplanowanego na pięć numerów, a Marvel nagle kazał mu wydłużyć go o kolejne dwa, czy może po prostu stracił natchnienie i zabrakło mu pomysłu na sensowne zakończenie, ale skłaniałbym się ku opcji pierwszej. Numer piąty to moim zdaniem bardzo dobre zakończenie historii, wystarczyłoby tylko dodać ostatni kadr z Mattem w stroju Daredevila i nic więcej nie byłoby potrzebne.


Niestety skończyło się tak jak się skończyło i można nad tym tylko ubolewać. Na szczęście końcowe wpadki nie są tak duże, żeby przekreślić zalety reszty komiksu. Choć końcowe dzieło nie jest idealne to i tak nadal zasługuje na miano dobrego komiksu, który można polecić nie tylko miłośnikom postaci, co niniejszym czynię.

Ocena: 7,5/10

Tytuł: Daredevil: Odrodzony
Tytuł oryginalny: Daredevil: Born Again
Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: David Mazzucchelli
Kolory: Richmond Lewis, Christie Scheele
Okładka: Guy Majors
Tłumaczenie: Robert Lipski
Oryginalne zeszyty: Daredevil (Vol. 1) #227-233 (luty - sierpień 1986)
Ilość stron: 192
Wydawnictwo: Hachette
Cena okładkowa: 39,99 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz